Heavy Liquid - recenzja komiksu wyd. Non Stop Comics
Choć Paul Pope to znakomity artysta, to poza rysunkami ani "Batman. Rok Setny", ani "Battling Boy" nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Z "Heavy Liquid" sprawy mają się podobnie, choć przyznaję, że ta dziwaczna, nie do końca doskonała hybryda gatunkowa ma w sobie coś ujmującego.
Zanim posypały się Eisnery i kontrakty z Nike czy DKNY Paul Pope stworzył "Heavy Liquid" - kameralną pięcioczęściową historię rozgrywającą się w niedalekiej przyszłości. Jej bohater, tajemniczy S, Portorykańczyk o fizjonomii młodego Jaggera, okrada gangusów z tytułowej ciężkiej cieczy.
To nielegalna substancja niewiadomego pochodzenia, wykorzystywana jako materiał wybuchowy o wielkiej sile rażenia. Jednak odpowiednio spreparowana zamienia się w tzw. czarne mleczko, psychodelik rozszerzający percepcję.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Uzależniony od niego S przyjął właśnie zlecenie - musi odnaleźć utalentowaną rzeźbiarkę, a zarazem swoją eks i przekonać ją, aby pracowała dla bogatego kolekcjonera. Nie będzie to łatwe, zważywszy, że po piętach depczą mu cyngle, wielkolud w trzyczęściowym garniaku i dziewczęcy gang. A to wszystko na obskurnych ulicach Nowego Jorku i Paryża.
Choć w kontekście "Heavy Liquid" pojawia się określenie "cyberpunk", to elementy gatunkowe są tu nad wyraz oszczędne. Świat stworzony przez Pope'a zbytnio nie różni się od współczesności, jeśli nie liczyć kilku technologicznych gadżetów, których reprezentacja na kartach komiksu jest w zasadzie śladowa.
Fabularnie "Heavy Liquid" to nic innego jak konwencjonalny neonoir łączący niezbyt skomplikowaną intrygę kryminalną i romans, doprawiony szczyptą sci-fi i lekko pretensjonalnymi rozważaniami na temat sztuki i jej odbioru. Szybko wychodzi też na jaw, że Pope jako pisarz ma jeszcze sporo do zrobienia, co pokazują zarówno mało przemyślane wątki, jak i zakończenie pisane już na totalnym leniu.
Jednak mimo tych niedociągnięć im dłużej myślę o "Heavy Liquid", tym cieplej go wspominam. Pomysł z tytułową cieczą jest na tyle frapujący, że ponad 260-stronicowy album połknąłem na jednym posiedzeniu. Mocną stroną są tu też bez wątpienia postaci – zwłaszcza główny bohater, modelowy samotnik snujący niespiesznie pierwszoosobową narrację i do samego końca nieujawniający wszystkich kart.
No i rysunki, czyli w moim przypadku główny wabik. Tu już bez żadnych rozczarowań, czyli Pope na pełnej, ze swoim grubym konturowaniem, świetnie oddaną dynamiką scen akcji (a tutaj ich nie brakuje), mangowym sznytem i ekspresją, którą mógłby obdarować kilku kumpli po fachu. Krótko mówiąc, dostałem dokładnie to, po co przyszedłem.
Wydanie Non Stop Comics prezentuje się równie pysznie - twarda lakierowana oprawa, porządny papier, kolorowe wyklejki i garść dodatków.
Grzegorz Kłos, dziennikarz Wirtualnej Polski
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify oraz w aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.