Trwa ładowanie...

Fedorowicz o stanie wojennym. "Jaruzelski zrobił świństwo i błąd"

Mijają 42 lata od wprowadzenia stanu wojennego. Jacek Fedorowicz w nowej książce wspomina, że "tego pierwszego dnia jeszcze mieliśmy poczucie siły. To trwało przynajmniej przez tydzień lub dwa". 13 grudnia 1981 r. do jego drzwi zapukali esbecy, ale odeszli z niczym za sprawą wściekłej żony Fedorowicza. Następnego dnia przyszli znowu...

Jacek Fedorowicz w 2022 r.Jacek Fedorowicz w 2022 r.Źródło: East News, fot: Wojciech Strozyk/REPORTER
d1f40gp
d1f40gp

Dzięki uprzejmości wyd. Wielka Litera publikujemy fragment książki "Szkice. Hanka i Jacek Fedorowiczowie w rozmowie z Patrycją Bukalską".

Stan wojenny. Jacek jedzie po córkę

Stan wojenny został wprowadzony w Polsce 13 grudnia 1981 roku. Poinformował o tym generał Wojciech Jaruzelski w przemówieniu nadanym przez Polskie Radio o godzinie 6 rano, a później powtarzanym przez telewizję. Już w nocy rozpoczęły się aresztowania. Tylko w ciągu pierwszego tygodnia w więzieniach i ośrodkach internowania znalazło się kilka tysięcy działaczy opozycji. Na ulicach miast pojawiły się oddziały wojska, wozy bojowe i czołgi. Zostały wyłączone telefony i ograniczono możliwość przemieszczania się.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sejm w kinie. "Jak oglądać upadek rządów PiS, to tylko na wielkim ekranie"

Jacek Fedorowicz: Trzynastego grudnia szedłem na dziesiątą rano na kolejny dzień obrad Kongresu Kultury Polskiej. Przed wejściem do Teatru Dramatycznego, gdzie się to wszystko odbywało, już stał tłumek ludzi, których nie wpuszczono do środka i którzy opowiadali, kogo aresztowano, kto jest poszukiwany, a kto usiłuje się ukryć. Już było wiadomo, że Jaruzelski zrobił to świństwo. Ja do końca będę uważał, że to było świństwo i błąd! Padło hasło: "Idziemy do Świętej Anny", bo tam jest jakaś zbiórka. I proszę sobie wyobrazić, że z kościoła wychodzimy z Krzysiem Oczkowskim, moim kolegą z Radia "Solidarność" Regionu Mazowsze. Obydwaj robiliśmy tam krecią robotę pozytywistyczną, wypuszczaliśmy – jak to określił Stefan Bratkowski – "gazety samopowielające się". To znaczy godzinne kasety z materiałami antykomunistycznymi, kasety, które były potem przegrywane…

d1f40gp

Hanka Fedorowicz: Kraj był tym wypełniony.

Jacek Fedorowicz: To była odnoga głównego zajęcia zaczętego jeszcze w czasach legalnej "Solidarności" – oficjalnie rozprowadzane godzinne audycje dla radiowęzłów, dla setek tysięcy słuchaczy. Z Krzysiem Oczkowskim więc wyszliśmy wtedy z kościoła Świętej Anny i on mówi: "To ja teraz idę nagrywać". Było dla mnie oczywiste, że on będzie chodził po mieście i nagrywał wszystko, bo on żył z magnetofonem. Ja okresami zresztą też, ale nie pamiętam, czy wtedy miałem swojego philipsa…

Hanka Fedorowicz: Oczywiście, że miałeś! Na Kongresie byłeś gościem oficjalnym, ale przy okazji oplątanym kablami…

Jacek Fedorowicz: Tak, przy okazji nagrywałem. Zresztą cztery dni wcześniej z tym magnetofonem wdarłem się do strajkujących strażaków…

d1f40gp

Hanka Fedorowicz: O strażakach musimy opowiedzieć, bo też byli w Świętym Marcinie, ale to inna historia. Jeszcze do niej wrócimy.

Jacek Fedorowicz z żoną Hanną w 2007 r. KAPIF
Jacek Fedorowicz z żoną Hanną w 2007 r.Źródło: KAPIF

Jacek Fedorowicz: Opowiadam o pierwszym dniu stanu wojennego na Krakowskim Przedmieściu, bo ten moment okazał się dla mnie bardzo ważny. Stoimy więc z Krzysiem przed kościołem, a ulicą Miodową kroczy orkiestra wojskowa i gra radosnego marsza! Wojsko defiluje w rytm muzyki marszowej i to jest jak plucie w twarz wszystkim ludziom na ulicy, plucie radością, tryumfem… Ale jednocześnie, gdy zobaczyłem tę tryumfującą orkiestrę, nagle do mnie dotarło, że oni się z tego błędu nie podniosą. Pamiętałem to przez cały stan wojenny i przez cały stan wojenny utwierdzałem się w przekonaniu, że to myśl słuszna. Wprowadzając stan wojenny, oni przegrali walkę o rząd dusz.

d1f40gp

W latach siedemdziesiątych nie miałem żadnej nadziei. Wydawało mi się, że oni wygrali, że społeczeństwo jest już zsowietyzowane. I pewnie było… Tak uważałem, ale postanowiłem uprawiać swoje antykomunistyczne poletko. I na tym poletku udało mi się parę rzeczy. W połowie lat siedemdziesiątych ukazała się moja książka W zasadzie tak – uznana za najbardziej antykomunistyczną książkę, która wyszła za zgodą cenzury i za pieniądze komunistów…

Potem lata powstania KOR-u i przyjazd papieża nagle uświadomiły mi, że nie jest tak źle, jak myślałem. I "Solidarność". "Solidarność" po prostu mnie upajała. W czasie legalnej "Solidarności" miałem jednak cały czas obawę, że oni propagandę robią bardzo zręcznie, że być może będą potrafili wmówić ludziom, że to przez strajki jest taka zła sytuacja… Jednym słowem, bałem się, że rząd dusz jeszcze nie jest przez nas wygrany. Ale wprowadzenie stanu wojennego uznałem za ich błąd, z którego już się nie wygramolą. I miałem rację.

Patrycja Bukalska: Wracając do tamtego grudniowego poranka: gdzie pani była?

d1f40gp

Hanka Fedorowicz: W domu. Zła, że Jacek poszedł sam. Zawsze miałam mu to za złe, ale wiedziałam, że zaproszenie na Kongres było ważne, a liczba miejsc ograniczona. Pamiętam, jak tuż przed stanem wojennym malowałam Jurka Markuszewskiego, kilka dni przed Kongresem Kultury.

Markuszewski był reżyserem STS-u (Studencki Teatr Satyryków – przyp. PB) i lubianym przez nas człowiekiem. Przyjaźniliśmy się. Zawsze umiał mnie rozśmieszyć. Kiedy byłam w ciąży, bardzo mnie denerwowało chodzenie z tym brzuchem, nie podobało mi się, że się ludzie patrzą… Pamiętam, jak szliśmy główną ulicą w Gdańsku, a ja powiedziałam, jak nienawidzę, że ludzie się tak za mną oglądają. Jurek wziął mnie mocno pod rękę i powiedział głośno do ludzi wokół: "No w ciąży, w ciąży, no to co?". Sam miał wtedy chyba większy brzuch niż ja.

Jurek był uroczy towarzysko, dowcipny, znający wszystkie plotki i ploteczki żartowniś, a jednocześnie bardzo lubił sprawiać wrażenie osoby mającej wpływ na sztukę i politykę. Gdy powstał KOR, Jurek zbierał od nas składki, dając nam do zrozumienia, że tylko kontakt przez niego jest możliwy. Wtedy w grudniu 1981 roku Jurek mi pozował i zapytał, co robi Jacek. Wspomniałam, że Jacek dostał zaproszenie i wybiera się na Kongres Kultury, i Jurek się bardzo oburzył, że jak to, że on nic nie wie. Tak się zdenerwował, że przestał mi pozować, powiedział, że musi natychmiast pójść do Haliny Mikołajskiej, żeby załatwiła zaproszenie, i pognał… Ranga tego wydarzenia była więc bardzo wysoka.

d1f40gp

Patrycja Bukalska: Trzynastego grudnia pan Jacek poszedł więc na Kongres, a pani została w domu?

Hanka Fedorowicz: Tak. Po wyjściu Jacka włączyłam radio i usłyszałam Jaruzelskiego. Z osłupienia stałam jak sparaliżowana, natychmiast pomyślałam, że musi z nami być nasza córka Joanna, która studiowała w Katowicach...

Jacek Fedorowicz: Trzeba było ją przywieźć, kiedy więc wróciłem, wsiadłem do samochodu…

Hanka Fedorowicz: Poczekaj! Ale wcale nie tak to było. Ty wróciłeś do domu, a u nas już był Wojtek Urbaniak, koszykarz, przyjaciel Joanny ze szkoły, który wpadł z okrzykiem: "Trzeba przywieźć Joannę". Za chwilę ty wszedłeś i powiedziałeś to samo. Wojtek zapytał, czy może się zabrać, i pojechaliście we dwóch, co, nie kryję, bardzo mnie ucieszyło. Bałam się, bo wiedziałam, że wszędzie jest wojsko.

d1f40gp

Patrycja Bukalska: Można było wtedy jeszcze przejechać samochodem taki kawał kraju?

Jacek Fedorowicz: Tak, jechaliśmy tym fiatem, którego nam potem spalili. To był pierwszy dzień stanu wojennego, wszędzie były posterunki, ale te posterunki nie wiedziały, co robić.

Hanka Fedorowicz: Byłam w maksymalnej furii i nerwach i szykowałam mieszkanie na przyjazd naszego dziecka, czyli Joanny z jej dzieckiem. Mateusz, nasz wnuk, był wtedy malutki, nie wiem, czy miał rok… Musiałam wszystko w mieszkaniu przewrócić do góry nogami, żeby mieli jakie takie warunki. Nosiłam więc różne rzeczy, upychałam je na pawlaczu, byłam w fartuchu, usmarowana, włosy miałam rozczochrane i wtedy… dzwonek do drzwi. "Dzielni" panowie w cywilu, wiadomo, SB… "Co?" – ryknęłam wściekła przez lekko uchylone drzwi. "Bo myśmy chcieli…" – zaczęli, ale nie dałam im skończyć i znów ryknęłam: "Coście chcieli?!". Nigdy wcześniej się tak nie zachowałam. Niezwykłe było to, że oni się bali rozwścieczonej baby.

Patrycja Bukalska: Szukali pana Jacka?

Hanka Fedorowicz: Tak, pytali, gdzie mąż. "Nie wiem, to wy powinniście wiedzieć – odpowiedziałam. – Nie wiem, kiedy wróci, a jak wróci, to wróci z małym dzieckiem". Byłam wściekła i opryskliwa, a oni tak nieśmiało pytali: "To kiedy my możemy przyjść?". To było naprawdę zabawne.

Patrycja Bukalska: Nie martwiła się pani, że rzeczywiście wrócą i zabiorą pana Jacka?

Hanka Fedorowicz: Oczywiście, że się bałam, ale jakie to miało znaczenie? Wyznaczyłam im termin i zrozumiałam, że wściekła, agresywna kobieta wiele może. Przyszli po południu następnego dnia. Potrzebowaliśmy tego czasu, żeby się ogarnąć z Jackiem, naradzić, urządzić Joannę.

Wielka Litera, 2023 Materiały prasowe
Wielka Litera, 2023Źródło: Materiały prasowe

Jacek Fedorowicz: Ja jednak muszę dodać, że rzeczywiście przyszli następnego dnia, ale nie żeby mnie aresztować, tylko z lojalką, której nie podpisałem. Post factum wnioskuję, że ich łagodne podejście wynikało z panującego na górze przekonania, że ci, do których się idzie z lojalką, jeszcze nie są najgorsi i nie trzeba ich bić ani rzucać na podłogę.

Hanka Fedorowicz: Pamiętam jeszcze, że podczas tej bardzo krótkiej rozmowy zapytali cię: "Panie Jacku, a co pan będzie robił?". "To zależy od tego, co wy będziecie robili" – odpowiedziałeś.

Jacek Fedorowicz: Tego pierwszego dnia jeszcze mieliśmy poczucie siły. To trwało przynajmniej przez tydzień lub dwa, a u niektórych…

Hanka Fedorowicz: Do końca!

Jacek Fedorowicz: Poczucie siły było jeszcze wtedy powszechne.

Hanka Fedorowicz: I chęć walki!

(...)

Powyższy fragment pochodzi z książki "Szkice. Hanka i Jacek Fedorowiczowie w rozmowie z Patrycją Bukalską", która ukazała się nakładem wyd. Wielka Litera.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o najlepszych (i najgorszych) reklamach świątecznych, wielkich potworach w "Monarchu" na AppleTV+ i szokującym znęcaniu się na ludźmi w "Special Ops: Lioness" na SkyShowtime. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d1f40gp
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1f40gp

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj