Szef yakuzy wystawił fryzjera na próbę. "To był łagodny starszy pan"

Piotr Milewski w swojej najnowszej książce o życiu w Japonii opisał m.in. spotkanie z fryzjerem, który w niepozornym salonie w tokijskim Dolnym Mieście gościł prawdziwe tuzy. W jego fotelu zasiadali: prezes Toyoty, dyrektor wiel­kiej cen­trali han­dlu zagra­nicz­nego, a nawet ojciec chrzestny jed­nej z tokij­skich grup mafij­nych.

Piotr Milewski rozmawiał z fryzjerem yakuzyPiotr Milewski rozmawiał z fryzjerem yakuzy
Źródło zdjęć: © Getty Images | 2016 Anadolu Agency

W "Tokio. Opowieści z Dolnego Miasta" Piotr Milewski zaprasza w podróż po Tokio, którego nie opisują przewodniki. Warto podążyć jego śladem, wąskimi alejkami, przez targi rybne, dzielnice czerwonych firanek, warsztaty rzemieślnicze, dawne miejsca egzekucji, świątynie i chramy, w których odbywają się słynne festiwale, i odkryć nieznaną twarz japońskiej stolicy.

Dzięki uprzejmości wyd. Świat Książki publikujemy fragment książki "Tokio. Opowieści z Dolnego Miasta" Piotra Milewskiego.

Hatchōbori. Fryzjer Ōnishi

(...) Pod­czas jed­nego ze spa­ce­rów po Hatchōbori wypa­trzy­łem sto­jący na skrzy­żo­wa­niu nie­wielki pię­trowy budy­nek. Na tle sza­rych beto­no­wych kamie­nic wyróż­niał się lśniącą cyno­brową fasadą z pły­tek, które spra­wiały wra­że­nie, jakby zbu­do­wany był z cegły. Z daleka rzu­cał się w oczy. Pod­sze­dłem bli­żej. Nad wej­ściem żół­ciła się nie­wielka mar­kiza, a tuż obok wiro­wał nie­bie­sko-biało-czer­wony słup – sym­bol zakładu fry­zjer­skiego. Na par­te­rze, za szybą prze­sło­niętą spło­wiałą firanką dostrze­głem pla­kat z gład­ko­li­cym mode­lem rodem z Ame­ryki. Meta­lowa tabliczka na fasa­dzie infor­mo­wała: "Fry­zjer Ōnishi". Przy­mie­rza­łem się do zdję­cia, gdy z wnę­trza kamie­nicy wysko­czył star­szy męż­czy­zna i na mój widok czmych­nął w boczną uliczkę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mają miliony fanów i nie istnieją. Boom na influencerów wirtualnych

Zro­bi­łem zdję­cie i gdy tylko opu­ści­łem obiek­tyw apa­ratu, pod­szedł i przed­sta­wił się:

– Ōnishi Kiy­oshi. Fry­zjer.

Zbli­żał się do sie­dem­dzie­siątki, a od trzy­dzie­stu lat wraz z mał­żonką Kyoko pro­wa­dził w Tokio salon fry­zjer­ski dla męż­czyzn. (...)

Wspo­mi­nał, jak po raz pierw­szy z życiu obsłu­gi­wał obco­kra­jowca.

– To był męż­czy­zna o potęż­nych bar­kach, gru­bym brzu­chu i gęstej czu­pry­nie na nie­pro­por­cjo­nal­nie (tyczyło się to oczy­wi­ście japoń­skich pro­por­cji) małej gło­wie – mówił z wiel­kim prze­ję­ciem. – Pew­nego dnia prze­kro­czył próg mojego salonu z kartką ze zdję­ciem męż­czy­zny wyrwaną z jakie­goś maga­zynu i kazał ostrzyc się na tę samą modłę.

W pierw­szym momen­cie fry­zjer, nie­pewny swych umie­jęt­no­ści, chciał ode­słać nie­spo­dzie­wa­nego gościa do domu. Lecz gdy na potęż­nych bicep­sach wypa­trzył kolo­rowe tatu­aże, zmie­nił zda­nie. Jako miesz­ka­niec Shi­ta­ma­chi za dobrze wie­dział, co to ozna­cza. Takim klien­tom się nie odma­wia.

– Cóż było robić – cią­gnął opo­wieść – zabra­łem się do dzieła. Wyszło bar­dzo przy­zwo­icie.

Mimo że w pierw­szej chwili drżały mu ręce, klient – ame­ry­kań­ski żoł­nierz wło­skiego pocho­dze­nia – był z koń­co­wego efektu zado­wo­lony. Wkrótce pan Ōnishi nabrał wprawy i zyskał wielu sta­łych klien­tów z zamor­skich krain. Bez­błęd­nie nauczył się dobie­rać fry­zury do kształtu ich cza­szek, zro­zu­miał, że biali klienci mają "wyż­sze czoła, szczu­plej­sze nosy, drob­niej­sze poty­lice, mniej wydatne żuchwy, a ich włosy są mięk­kie i ukła­dają się jak fale, więc obci­nać należy je tak, jakby się po nich żeglo­wało". Dopin­go­wany przez zagra­nicz­nych gości, zaczął się uczyć angiel­skiego. I po kilku latach, by zmie­rzyć się z obcym żywio­łem i udo­wod­nić sobie, że mimo iż skoń­czył tylko liceum i szkołę poma­tu­ralną, pora­dzi sobie nie gorzej niż wykształ­ceni kole­dzy, wyru­szył w podróż do Ame­ryki. Wró­cił pod­bu­do­wany i pełen ener­gii do dal­szej nauki.

Choć jego salon w Hatchōbori wyglą­dał nie­po­zor­nie, oka­zało się, że strzyże nie byle jakich klien­tów. Nale­żeli do nich hono­rowy pre­zes Toyoty pan Sho­ichiro Toy­oda, dyrek­tor wiel­kiej cen­trali han­dlu zagra­nicz­nego, a nawet ojciec chrzestny jed­nej z tokij­skich grup mafij­nych. Więk­szość klien­tów przy­jeż­dżała raz w tygo­dniu, zwy­kle w ten sam dzień tygo­dnia i o usta­lo­nej porze. Fry­zjer Ōnishi strzygł ich, golił, wysłu­chi­wał opo­wia­da­nych histo­rii, dzie­lił się zasły­sza­nymi plot­kami i zapew­niał im nie tylko usługę fry­zjer­ską, ale rów­nież godzinę relaksu i odskoczni od codzien­nego zabie­ga­nego życia. Klient z salonu miał wyjść nie tylko odświe­żony, ale też odprę­żony i pełen ener­gii do dzia­ła­nia.

– Jakie to uczu­cie, gdy strzyże się szefa yakuzy? – zapy­ta­łem go pew­nego razu, korzy­sta­jąc z oka­zji, gdy zasta­łem go cze­ka­ją­cego na kolej­nego klienta.

– To był łagodny star­szy pan. Zawsze czy­sty, spo­kojny i uśmiech­nięty – odpo­wie­dział bez emo­cji w gło­sie. – Prze­pra­szał, dzię­ko­wał, doce­niał mój trud. Wzo­rowy klient. Ide­alny.

– A jak stał się klien­tem salonu? – dopy­ty­wa­łem się.

– To cie­kawa histo­ria. – Wypro­sto­wał się i popra­wił biały far­tuch, szy­ku­jąc się na dłuż­szą opo­wieść. – Po pro­stu zadzwo­nił. To zna­czy zadzwo­nił jego pod­władny z pyta­niem, czy zgo­dził­bym się go ostrzyc. W pierw­szej chwili mia­łem dużo wąt­pli­wo­ści. Myśla­łem tak: odmó­wię, to narażę się na gniew, zgo­dzę się, to połą­czy nas pewna więź, którą trudno może być potem prze­ciąć. W końcu mafia to mafia. A co dopiero, jeśli nie będzie zado­wo­lony z mojej pracy? Albo ska­le­czę go pod­czas strzy­że­nia lub gole­nia?

Popro­sił więc o czas na zasta­no­wie­nie, tłu­ma­cząc się zasko­cze­niem i nawa­łem obo­wiąz­ków. Prze­my­ślał sprawę i doszedł do wnio­sku, że prze­cież to jego praca. Klien­tów ni­gdy nie za wiele, a pie­niądz nie śmier­dzi. Zgo­dził się.

Na pierw­szą wizytę oyabun, czyli szef mafii, umó­wił się na piątą rano. Pod salon pod­je­chał wielki biały mer­ce­des klasy S. Do salonu naj­pierw wszedł kie­rowca, pan Yama­gu­chi, spraw­dził wszyst­kie kąty i popa­trzył fry­zje­rowi w oczy. Potem otwo­rzył drzwi i z samo­chodu wysiadł on. Seijō Ina­gawa. Wyglą­dał dość nie­po­zor­nie. Ubrany był z klasą, ale skrom­nie. Jak póź­niej się oka­zało, nie lubił gar­ni­tu­rów. Usiadł na fotelu i popro­sił o usługę. Ōnishi czuł, jak drżą mu ręce. Był jed­nak pro­fe­sjo­na­li­stą. Wziął głę­boki oddech i zapy­tał, jak męż­czy­zna chciałby być ostrzy­żony. Ten odpo­wie­dział, że zdaje się na niego. Miał zadbane włosy i pan Ōnishi nie­wiele miał roboty, ale pod­czas pracy zacho­wał naj­wyż­szą ostroż­ność. Wtedy też zoba­czył, ukrytą pod wło­sami z tyłu głowy męż­czy­zny, głę­boką bli­znę po cio­sie maczetą. Gdy skoń­czył, sta­ru­szek grzecz­nie podzię­ko­wał i wstał z fotela. Wtedy z kie­szeni coś wypa­dło mu na pod­łogę. Star­szy pan zupeł­nie się tym nie prze­jął. Po pro­stu wyszedł z salonu.

– Zer­k­ną­łem na pod­łogę i zoba­czy­łem, że leży tam rulon bank­no­tów spię­tych gumką recep­turką – cią­gnął pan Ōnishi, zer­ka­jąc na mnie kątem oka, jakby chciał upew­nić się, czy jego słowa robią na mnie wra­że­nie. – Naj­wyż­sze nomi­nały, dzie­sięć tysięcy jenów. Nie wie­dzia­łem, co zro­bić. Powie­dzia­łem kie­rowcy o zgu­bie jego szefa. Odparł, że mogę je zatrzy­mać. To była naj­więk­sza gotówka, jaką w życiu mia­łem w rękach. Myślę, że to był test, który zda­łem. Gdy­bym zataił zgubę, mógł­bym mieć pro­blemy.

Świat Książki, 2023
Świat Książki, 2023 © Materiały prasowe

I tak, oyabun stał się sta­łym klien­tem pana Ōnishi. Odtąd przy­jeż­dżał już o nor­mal­nej porze, w cza­sie pracy zakładu. Wizyty skła­dał nawet dzie­sięć razy w mie­siącu, uci­na­jąc sobie z fry­zje­rem poga­wędki i zosta­wia­jąc za każ­dym razem bank­not dzie­się­cio­ty­sięczny, a więc nie­malże trzy­krot­ność należ­nej opłaty.

– Ina­gawa-san ema­no­wał wyjąt­kową aurą. – Pan Ōnishi zamy­ślił się. – Był taki deli­katny. Tylko na Yama­gu­chiego potra­fił cza­sem pod­nieść głos. Wtedy nawet ja czu­łem, że zaczy­nają drżeć mi łydki, a serce bije szyb­ciej. Tak naprawdę miał na imię Kakuji. Swój gang Ina­gawa zało­żył w wieku trzy­dzie­stu pię­ciu lat i znany był z tego, że potra­fił łączyć zwa­śnione grupy.

Gdy na koniec pół żar­tem, pół serio powie­dzia­łem, że bar­dzo chciał­bym poznać jego klienta, roze­śmiał się i odparł: "On już nie żyje. Zmarł w 2007 roku. Miał wtedy dzie­więć­dzie­siąt trzy lata", po czym z szu­flady wycią­gnął ilu­stro­wany tygo­dnik i wrę­czył mi go jako pre­zent.

Trzy środ­kowe strony w nume­rze wypeł­niały zdję­cia z cere­mo­nii pogrze­bo­wej. Była tam foto­gra­fia uśmiech­nię­tego sta­ruszka w kimo­nie, wśród bia­łych kwia­tów, świec i kadzi­deł, a także zbli­że­nia na obec­nych na uro­czy­sto­ści sze­fów naj­więk­szych japoń­skich grup mafij­nych w czar­nych gar­ni­tu­rach i kra­wa­tach, oto­czo­nych przez swo­ich naj­bliż­szych pod­wład­nych.

(...)

Powyższy fragment pochodzi z książki "Tokio. Opowieści z dolnego miasta" Piotra Milewskiego, która ukazała się nakładem wyd. Świat Książki.

O autorze:

Pisarz, fotografik, wędrowiec. Piotr Milewski urodził się w 1975 roku Chełmie, a wychował w Opolu. Studiował w Poznaniu, Wiedniu, Pasawie, Filadelfii i Otaru. Mieszkał w Monachium, Sapporo i Tokio. Dziewięć lat spędził w Japonii. Pisze po polsku, angielsku i japońsku. Jest autorem bestsellerowych książek "Transsyberyjska" (2014), "Dzienniki japońskie" (2015) i "Islandia" (2018). Współautor książki "Hokkaido. Japonia bez gejsz i samurajów" (2006) oraz antologii "Azja. Opowieści podróżne" (2018). O swoich doświadczeniach z Japonii pisał również w książkach "Planeta K. Pięć lat w japońskiej korporacji" (2020) i "Dzienniki japońskie. Zapiski z roku Królika i roku Konia" (2015).

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o najlepszych (i najgorszych) reklamach świątecznych, wielkich potworach w "Monarchu" na AppleTV+ i szokującym znęcaniu się na ludźmi w "Special Ops: Lioness" na SkyShowtime. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Źródło artykułu: WP Książki
Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]