Duchy. Historia seansów spirytystycznych, zjawisk paranormalnych i pogromców duchów
Tytuł oryginalny | A History of Ghosts. The True Story of Séances, Mediums, Ghosts, and Ghostbusters |
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2021 |
Autorzy | |
Kategoria | |
Wydawnictwo |
Pasjonująca książka o historii spirytyzmu, mediumizmu i o zjawiskach paranormalnych
Początek XX wieku. Nowy Jork opanowuje istny szał spirytystyczny. Duchy wywołują wszyscy: od praczki po prominentnych nowojorczyków. Fascynacja zjawiskami paranormalnymi osiąga niebywałe rozmiary, jak grzyby po deszczu mnożą się kolejni znawcy tematu i media. Od wirujących stolików aż drży powietrze…
Peter H. Aykroyd, ojciec popularnego aktora Dana Aykroyda, pokazuje, jak wyglądało życie w czasach, gdy duchy i zjawy stanowiły nieodłączny element codzienności, kształtując kulturę i obyczaje. Kreśląc historię rozwoju spirytyzmu, wplata w nią dzieje najrozmaitszych postaci, niektórych tak sławnych jak choćby Sir Arthur Conan Doyle czy Harry Houdini.
Aykroyd przedstawia ponadto dziwną i zarazem zachwycającą historię, która zainspirowała jego syna do stworzenia słynnej produkcji filmowej Pogromcy duchów (Ghostbusters).
Książka okraszona specjalnym wstępem Dana Aykroyda.
Numer ISBN | 978-83-66989-36-8 |
Wymiary | 130x200 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 352 |
Język | polski |
Fragment | Widoki i dźwięki tej sceny z dzieciństwa dopadły mnie pewnego niezbyt mroźnego zimowego popołudnia pięćdziesiąt lat później. Moja siostra Judy i ja podjęliśmy się zadania wysprzątania domu rodzinnego w Toronto, czyli budynku, w którym mój dziadek, dentysta Samuel Augustus Aykroyd, spędził ostatnie dni swojego życia. Dom przy Garfield Avenue 9 został sprzedany, a Judy i ja wyrwaliśmy weekend z naszych intensywnych planów zajęć, żeby zdecydować, co przypadnie komu z rodziny, co przekażemy na aukcje i co podarujemy Armii Zbawienia. Resztę rzeczy po dziadku, które nie mieściły się w tych kategoriach, zamierzaliśmy wyrzucić na śmietnik. Ostatnim miejscem, które porządkowaliśmy, była ciemna piwnica. Kilkanaście rzeczy, które uważaliśmy za skarby z dzieciństwa, zlokalizowaliśmy na piętrze w domu. Były to pamiątki, fotografie, stara biżuteria, oryginalne dzieła sztuki i kilka rzadkich książek. Zanadto nie ciekawiło nas, na co możemy natrafić w mrocznej przestrzeni pod podłogą. Wciąż nas rozgrzewały ostatnie krople manhattanu sporządzonego na ryżu, gdy odbyliśmy przechadzki po schodach piwnicznych, w dół i w górę. Tuż przy palenisku, w rogu piwnicy, który kiedyś wydzielono jako składzik na węgiel, natrafiliśmy na ostatni ładunek do wyniesienia. Większość spośród tego, co znaleźliśmy, mieliśmy zamiar wyrzucić: stare walizki z zepsutymi zamkami błyskawicznymi i popękanymi uchwytami, sprawiające wrażenie, że przebywały w większej liczbie miejsc niż mnóstwo znanych mi i nieznanych ludzi, kartonowe pudła, poplamiony materac z łóżka małżeńskiego. Pod samą ścianą natrafiliśmy na stary niebieski metalowy kufer. Z poświęceniem ludzi, którym uroczyście powierzono staranne zbadanie zawartości domu, Judy i ja spróbowaliśmy otworzyć zardzewiały metalowy zamek za pomocą śrubokrętu. Spodziewaliśmy się znaleźć w środku albo śmieci, albo po prostu zupełnie nic. Tymczasem natrafiliśmy na historię. W środku znajdował się album z czarno-białymi fotografiami, przytwierdzonymi do poszczególnych stron za pomocą trójkątnych rożków, a także pożółkłe gazety sprzed wielu dekad, zachowane dlatego, że zawierały artykuły istotne dla rodziny. Był także album z wycinkami, zawierającymi przepisy kucharskie, i dyplom uniwersytecki naszego taty z Queen’s University z 1913 roku, uzyskany na Wydziale Sztuk Stosowanych, oraz cała sterta zeszytów, takich, jakich dzieci używają w szkole. Związano je sznurkiem kuchennym. Rozwiązaliśmy tę stertę i zaczęliśmy czytać kolejne strony, zapisane ołówkiem. Ręczne pismo było koślawe i natrafialiśmy na trudności w odczytaniu wielu słów. Zupełnie się tego nie spodziewając, natrafiliśmy na pamiętniki dziadka (precyzyjnie mówiąc, było ich osiemdziesiąt trzy), które zapisał własnoręcznie od 1905 do 1931 roku. Zawierały przemyślenia, obserwacje i przypuszczenia; z pewnością miał nadzieję, że pewnego dnia będzie mógł się nimi z kimś podzielić. Wśród kruchych kartek znajdowały się też kopie napisanych odręcznie listów do rodziny, przyjaciół i wydawców gazet lokalnych. Bardzo dużą część zapisków stanowiły relacje z seansów spirytystycznych, z których większość odbyła się w małym wiejskim domu na północnym brzegu jeziora Loughborough w pobliżu wioski Sydenham, w prowincji Ontario. Kolejne zapiski były jego rozważaniami na temat tych seansów. Notatki i listy przywiodły moje wspomnienie małomównego starszego pana, który mieszkał w tym domu. Właśnie tam spędziłem wiele szczęśliwych dni i nocy mojego dzieciństwa. Oczyma wyobraźni wciąż widzę go w wyblakłej niebieskiej koszuli i luźnych spodniach z tweedu, siedzącego na małym pomoście przy brzegu jeziora Loughborough, ze stopami opuszczonymi do wody, zapisującego coś w dziecięcym zeszycie za pomocą ołówka marki Dixon z grafitem HB. Dziadek rozbudził we mnie zainteresowanie zjawiskami paranormalnymi, które pozostało mi na całe życie, zainteresowanie, które wręcz mnie pochłonęło, ale też było źródłem dobrej zabawy. Przekazałem je dwóm moim synom, Danowi i Peterowi, a efektem okazały się seriale telewizyjne i filmy wraz z tym najbardziej znanym, Pogromcami duchów. W 1984 roku, kiedy film pojawił się na ekranach, okazał się najchętniej oglądaną komedią w historii kina (obejrzał go miliard ludzi). Impulsem do jego powstania bezsprzecznie była zawartość zardzewiałego metalowego kufra. Gdyby tylko dziadek wiedział, do czego się przyczynił! |
Podziel się opinią
Komentarze