Trwa ładowanie...
d1gmyhs
10-08-2023 11:29

Czarne piwo grabarza

książka
Oceń jako pierwszy:
d1gmyhs
Czarne piwo grabarza
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Czarny humor i poznańskie zakamarki, a w tle dużo barwnych postaci. Wśród nich” grabarz” i „grabaż”…
Olga - dziewczyna w kwiecie wieku i w dobrej formie - nie umarła „sama z siebie”.
Gośka, Danka i Renata – sąsiadki z poznańskich Jeżyc. Uzbrojone jedynie we własną intuicję i dobre chęci podejmują się rozwiązania zagadki nagłej śmierci dalekiej znajomej.
Gośka bierze udział w pogrzebie, gdzie poznaje byłego Olgi, któremu zamierza się bliżej przyjrzeć. Pozostałe dziewczyny dostają inne misje mające je nakierować na właściwy trop.
W tle cały czas przewija się niezwykle pociągający Brodacz. Lista podejrzanych rośnie, a przyjaciółki pakują się w kolejne skomplikowane sytuacje towarzyskie i zawodowe.

Czarne piwo grabarza
Numer ISBN

978-83-67639-69-9

Wymiary

145x205

Oprawa

miękka

Liczba stron

304

Język

polski

Fragment

PROLOG
Była środa. Drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Dzień, w którym nie ma prawa nic złego się wydarzyć, a jednak. Było już po całej tej spinie i stawaniu na rzęsach, żeby na czas posprzątać, nagotować, nakupować i mieć później co wyrzucać. I tuż przed Sylwestrem, który dla wielu był kolejnym powodem do spiny, schizy i stawania na rzęsach, żeby koniecznie ubrać się w coś błyszczącego, pójść gdzieś i obligatoryjnie świetnie się bawić.
Oni sami nie mieli planów i zupełnie się tym nie przejmowali. Będzie, co ma być. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że w Sylwestra pójdą na pogrzeb.
To był jeden z tych przyjemnych wieczorów, kiedy żadne z nich donikąd się nie spieszyło. Za oknem prószył śnieg, z głośników sączył się nastrojowy jazz, a oni siedzieli na kanapie. Obok, w kominku, skwier­czał ogień. Było prawie romantycznie…
Gdyby tylko to była ich kanapa i ich kominek! Tymczasem sie­dzieli w Piwnej Stopie, ona dopijała swojego pilsa, a on swojego sto­uta i jedli cholernie ostrego hot doga z kimchi. Myślała, że uda im się wreszcie wybrać do Warzywniaka, wegetariańskiej knajpy, o której pysznym jedzeniu krążyły już w Poznaniu legendy, ale niestety w świę­ta było nieczynne.
– Mam pewną propozycję – powiedział Roman, wycierając usta z sosu. – Ale mnie pali!
– Propozycja? – spytała Gocha ze śmiechem.
– Nie, hot dog. Pomyślałem, że…
– Poczekaj, wezmę kolejne piwo.
Gdy Gocha poszła do baru, zamówić kolejkę, do Romana ktoś zadzwonił. Przez chwilę patrzył w ekran komórki, wahał się, w końcu odebrał. Słuchając w skupieniu, spoważniał.
– Nie żyje? Jak to się stało?
Do Gośki dotarł strzępek rozmowy.
– O nie! Praca? O tej porze?
Gdy wracała do stolika, niosąc piwo, on miał już na sobie kurtkę i był gotowy do wyjścia.
– Zamówiłem Ubera, będzie za trzy minuty, muszę lecieć. Poradzisz sobie. – Bardziej stwierdził, niż zapytał.
– Co?!
Gocha przymierzała się do zrobienia mu jakiegoś wyrzutu, ale nie zdążyła, bo ścisnął tylko jej ramię, co chyba miało zastąpić czułe poże­gnanie, i tyle go widziała.
– Ale ja nie mam aplikacji! – krzyknęła za nim po chwili, ale było już za późno.
– Ja mam, zamówię pani Ubera, jak będzie trzeba – powiedział brodacz, który przez cały wieczór siedział sam przy stoliku obok. A teraz się przysiadł. – Ale zdaje się, że mamy jeszcze piwo do wypicia.
– Ano, mamy – zgodziła się w pijackim amoku.
Napije się z nieznajomym, a co. Nie będzie wydzwaniała do Roma­na. Już kiedyś biegała za facetem i jak to się skończyło?

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1gmyhs
d1gmyhs
d1gmyhs
d1gmyhs