Artemis Fowl. Fortel wróżki
Tytuł oryginalny | Artemis Fowl. The Opal Deception |
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2006 |
Autorzy | |
Wydawnictwo | |
Seria |
Elfy wymazały całą wiedzę o swoim świecie z pamięci genialnego młodego przestępcy Artemisa. Teraz jednak potrzebują go, i to szybko... Podczas gdy Artemis przygotowuje kradzież impresjonistycznego płótna, jego rywalka, zła wróżka Opal, planuje ucieczkę z więzienia: klonuje samą siebie, zostawia w celi swoją kopię i teraz, wreszcie wolna, szykuje odwet. Chce zemścić się na wszystkich, przez których trafiła za kratki. Ma zamiar zniszczyć świat, z Artemisem włącznie... Tymczasem zastawia pułapkę na kapitan Holly Niedużą i komendanta Bulwę. Holly zostaje pomówiona o popełnienie ohydnej zbrodni... Tylko Artemis może powstrzymać rozsierdzoną Opal. Aby to się udało, będzie musiał oczyścić Holly z zarzutów, wydobyć z więzienia krasnala-kleptomana Mierzwę Grzebaczka i przekonać superinteligentnego centaura, że nie pozjadał on wszystkich rozumów. Czy Artemis przypomni sobie w porę o świecie elfów? Strona internetowa Artemisa Fowla:
Numer ISBN | 978-83-7414-182-6 |
Wymiary | 125x195 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 380 |
Język | polski |
Fragment | Świat przestępców ma własny folklor. Krążą w nim opowieści o genialnych kradzieżach i zapierających dech w piersi napadach. Jedna z legend opowiada o złodzieju samochodów rodem z Egiptu, imieniem Faisil Mahmud, który wspiął się na kopułę Bazyliki św. Piotra, aby w odpowiedniej chwili skoczyć na wchodzącego do środka biskupa i ukraść mu pastorał. Inna znowu historia dotyczy Red Mary Keneally, kobiety nadzwyczaj pewnej siebie, która przebrała się za księżną i zręcznie wkręciła się na koronację angielskiej królowej. W pałacu Buckingham zaprzeczano, że coś takiego w ogóle miało miejsce, jednakże od dnia koronacji na rozmaitych aukcjach zaczęły się pojawiać korony, które z wyglądu do złudzenia przypominały koronę z Tower of London. Chyba najbardziej ekscytująca historia opowiada o zaginionym arcydziele Hervégo. Nawet uczeń szkoły podstawowej powie nam, że Pascal Hervé to francuski impresjonista, który na swych nad wyraz pięknych obrazach przedstawiał wróżki. Każdy właściciel galerii wie, że wartość płócien Hervégo da się porównać z dziełami samego van Gogha, a ich ceny wywoławcze sięgają pięćdziesięciu milionów euro. Na serię o życiu wróżek Hervégo składa się piętnaście płócien. Dziesięć z nich można podziwiać na ścianach francuskich muzeów, a pięć pozostałych znajduje się u prywatnych kolekcjonerów. Istnieją wszakże plotki o szesnastym obrazie. Wśród elit przestępczych krąży pogłoska, że jest jeszcze jeden Hervé: Uprowadzenie, na którym mistrz przedstawił wróżkę wykradającą ludzkie dziecko. Wieść niesie, że Hervé podarował ów obraz pięknej tureckiej dziewczynie, którą spotkał na Polach Elizejskich. Dziewczyna bez skrupułów złamała malarzowi serce, sprzedając płótno za dwadzieścia franków brytyjskiemu turyście. Minęło zaledwie parę tygodni i obraz skradziono z domu Anglika. Od tamtej pory regularnie znika z prywatnych kolekcji na całym świecie. Uważa się, że od dnia, w którym Hervé ukończył swe arcydzieło, skradziono je piętnaście razy. Jednakże kradzieże te różni od miliardów innych fakt, że już pierwszy złodziej postanowił zachować obraz dla siebie. Następni uczynili to samo. Uprowadzenie stało się dla złodziei całego świata swoistym trofeum. Zaledwie dwanaście osób wiedziało o jego istnieniu, a tylko garstka o miejscu jego przechowywania. Płótno stało się dla kryminalistów tym, czym dla artystów nagroda Turnera. Jeżeli komuś udało się ukraść zaginiony obraz, natychmiast stawał się najsłynniejszym złodziejem swego pokolenia. Zaledwie kilku wiedziało, że jest takie wyzwanie do podjęcia. Oczywiście Artemis Fowl słyszał o Uprowadzeniu, ostatnio zaś dowiedział się również, gdzie obraz się znajduje. Informacja ta wzbudziła w chłopcu nieodpartą pokusę wypróbowania własnych talentów. Gdyby udało mu się ukraść arcydzieło, byłby najmłodszym złodziejem w historii, który tego dokonał. Ochroniarz Artemisa, potężny Eurazjata Butler, nie był zachwycony najnowszym pomysłem młodego pryncypała. – Nie podoba mi się to, Artemisie – powiedział niskim, grobowym głosem. – Instynkt mi podpowiada, że to pułapka. – Oczywiście, że to pułapka – przytaknął czternastoletni Irlandczyk, wsuwając baterie do przenośnej gry komputerowej. –Uprowadzenie nie daje przestępcom spokoju od lat. Dlatego mnie interesuje. Wynajętym hummerem H2 krążyli po Marienplatz w Monachium. Wojskowy pojazd nie był w stylu Artemisa, jednakże dla zachowania pozorów przed ludźmi, do których się udawali, nadawał się doskonale. Artemis w niedbałym stroju nastolatka zajmował jeden z tylnych foteli, czując się bardzo niezręcznie bez dwuczęściowego garnituru, który najchętniej nosił. – Niedorzeczne ubranie – powiedział, rozpinając pod szyją suwak bluzy od dresu. – Jaki pożytek z kaptura, który nie jest nieprzemakalny? Po co te wszystkie nadruki? Wyglądam jak chodząca kampania reklamowa. A dżinsy mają niewłaściwy rozmiar. Opadają prawie do kolan. Butler z uśmiechem zerknął w lusterko wsteczne. – Moim zdaniem wyglądasz dobrze. Julii byś się spodobał. Julia, młodsza siostra Butlera, podróżowała właśnie po Stanach Zjednoczonych z grupą meksykańskich zapaśników, próbując swych sił w zapasach. Na użytek ringu przyjęła imię “Wrednej Księżniczki”. – Mnie nie podoba się z całą pewnością – odrzekł Artemis. – Zwłaszcza te sportowe buty za kostkę. Czy ktokolwiek na tym w świecie potrafi biegać na dziesięciocentymetrowych podeszwach? Zupełnie jakbym chodził na szczudłach. Wierz mi, Butler, mam zamiar pozbyć się tego stroju, kiedy tylko wrócimy do hotelu. Brakuje mi garnituru. Butler zatrzymał się przy Im Tal. Mieściła się tutaj siedziba Banku Międzynarodowego. – Skoro nie czujesz się swobodnie, Artemisie, może lepiej byłoby przełożyć operację? Artemis wrzucił grę komputerową do plecaka pełnego typowych dla nastolatka przedmiotów i zapiął go na suwak. – Z pewnością nie. Pracowaliśmy na to miesiącami. Trzy tygodnie wcześniej Artemis dokonał anonimowej dotacji na rzecz Szkoły dla Młodych Dżentelmenów św. Bartelby'ego, stawiając warunek, by uczniowie trzeciego roku pojechali na wycieczkę do Monachium w ramach programu zbliżania szkół europejskich. Dyrektor z radością uczynił zadość życzeniu darczyńcy. I oto, podczas gdy inni chłopcy oglądali technologiczne cudeńka na monachijskim stadionie Olympia, Artemis wchodził właśnie do Banku Międzynarodowego. Dyrektora szkoły Guineya powiadomiono, że Butler odwozi wychowanka z powrotem do pokoju hotelowego, gdyż Artemis źle się poczuł. – Crane & Sparrow na pewno przenoszą obraz kilka razy do roku. Sam bym tak robił. Nikt nie wie, gdzie go umieszczą za sześć miesięcy. Crane & Sparrow, firma brytyjskich prawników, była przykrywką pozwalającą dwójce jej założycieli prowadzić niezwykle dochodową nielegalną działalność, polegającą na włamaniach oraz paserstwie. Artemis od dawna podejrzewał, że to właśnie oni weszli w posiadanie Uprowadzenia. Upewnił się co do tego miesiąc wcześniej, dzięki raportowi prywatnego detektywa, którego zatrudnił do śledzenia działalności Crane & Sparrow. Detektyw donosił, że Crane & Sparrow zdeponowali w Banku Międzynarodowym tubę do przechowywania obrazów. Tuba mogła zawierać Uprowadzenie. – Taka okazja może się nie powtórzyć, póki jestem jeszcze nastolatkiem – ciągnął młody Irlandczyk. – Poza tym nie ma powodu, bym musiał tak długo czekać. Kiedy Franz Herman ukradł Uprowadzenie, nie miał jeszcze osiemnastu lat. Chcę pobić ten rekord. Butler westchnął. – Legenda kryminalna mówi też, że Herman ukradł obraz w 1927 roku. Wystarczyło zwędzić neseser. Żeby tego dokonać dziś, trzeba się zatroszczyć o trochę więcej. Musimy się włamać do skrytki depozytowej w jednym z najlepiej zabezpieczonych banków świata. W biały dzień. Na twarzy Artemisa Fowla zagościł uśmiech. – Zgadza się. Wielu by powiedziało, że to niemożliwe. – Bez dwóch zdań – zgodził się Butler, z wprawą ustawiając hummera na ciasnym miejscu parkingowym. – Wielu rozsądnych ludzi. Zwłaszcza gdyby wiedzieli, że ma tego dokonać uczestnik szkolnej wycieczki. Do banku prowadził hol z obrotowymi drzwiami, znajdujący się pod czujnym, bezsennym okiem kamer przemysłowych. Butler pierwszy postawił stopy na marmurowej podłodze w złote żyłki i ruszył zdecydowanym krokiem do stanowiska informacyjnego. Artemis podążał jego śladem, kiwając głową w rytm muzyki z przenośnego odtwarzacza płyt kompaktowych. W rzeczywistości odtwarzacz był pusty. A lustrzane okulary, które założył Artemis, pozwalały rozglądać się po wnętrzu bez obaw, że ktoś go na tym przyłapie. Bank Międzynarodowy słynął wśród specjalistów z najbezpieczniejszych skrytek depozytowych na świecie, przewyższał ponoć w tym względzie nawet banki szwajcarskie. Plotki głosiły, że gdyby włamano się do skrytek w Banku Międzynarodowym i wyrzucono ich zawartość na podłogę, na marmurowej posadzce zebrałaby się zapewne jedna dziesiąta światowego bogactwa – w biżuterii, obligacjach na okaziciela, gotówce, dokumentach własności, dziełach sztuki – przynajmniej w połowie wykradziona prawowitym właścicielom. Jednakże Artemisa wszystko to w ogóle nie interesowało. To znaczy nie tym razem. Butler dotarł do okienka informacji, rzucając szeroki cień na płaski monitor stojący na biurku. Wątły mężczyzna, który właśnie pracował przy komputerze, podniósł głowę, by zaprotestować, lecz równie szybko uznał, że lepiej dać sobie spokój. Gabaryty Butlera zazwyczaj robiły takie wrażenie na ludziach. – W czym mogę panu pomóc, Herr... – Lee – odpowiedział Butler płynną niemczyzną. – Pułkownik Xavier Lee. Chcę otworzyć swoją skrytkę depozytową. – Tak jest, pułkowniku. Oczywiście. Nazywam się Bertholt i będę panu dzisiaj asystował – jedną ręką Bertholt otworzył plik z danymi pułkownika Xaviera Lee, drugą bawił się nieustannie ołówkiem. – Musimy tylko uczynić zadość zwyczajowym procedurom bezpieczeństwa. Czy mógłbym prosić o pański paszport? – Oczywiście – rzekł Butler, rzucając paszport Chińskiej Republiki Ludowej na blat. – Oczekuję najbardziej surowych procedur bezpieczeństwa. Bertholt podniósł paszport szczupłymi palcami, przyjrzał się najpierw fotografii, a potem umieścił dokument na skanerze. – Eustachy! – krzyknął w stronę Artemisa Butler. – Przestań się wiercić, synu! Stań prosto. Garbisz się, jakbyś nie miał kręgosłupa. Bertholt przywołał na twarz uśmiech, w którego szczerość zwątpiłoby natychmiast nawet niemowlę. – Miło cię poznać, Eustachy. – Wzajemnie, koleś – odrzekł Artemis z nie mniejszą hipokryzją. Butler potrząsnął głową. – Mój syn nie komunikuje się najsprawniej z resztą świata. Nie mogę się już doczekać dnia, kiedy pójdzie do wojska. Wtedy się okaże, czy pod tymi humorami kryje się prawdziwy mężczyzna. Bertholt pokiwał ze zrozumieniem głową. – Mam córkę. Szesnaście lat. Jej rozmowy telefoniczne kosztują miesięcznie więcej niż jedzenie dla całej rodziny. – Nastolatki. Wszystkie takie same. Z komputera dobiegł sygnał dźwiękowy. – Tak, uzyskaliśmy potwierdzenie autentyczności pańskiego paszportu. Teraz potrzeba nam jeszcze pańskiego podpisu – Bertholt pchnął w stronę Butlera elektroniczną tabliczkę do pisania. |
Podziel się opinią
Komentarze