Coś z puszki od święta
Małżeństwo nie potrwało długo. Małżonek odszedł po trzech latach i Jennifer zmuszona była wychowywać Cathy samotnie.
Autorka wspomina niełatwe życie z matką przez pryzmat dziecięcego umysłu. Desperackie szukanie pieniędzy zgubionych na ulicy wspomina jako zabawę w "kto znajdzie więcej banknotów". Bieda, którą klepały, pozwalała najwyżej na wynajęcie niewielkiego mieszkania i jedzenie herbatników czy chleba, a od święta "czegoś z puszki". Ale zawsze na zimno.
Mała Cathy najwięcej przyjemności czerpała z przebywania ze swoją matką. I kiedy ta znalazła wreszcie stałą pracę, córka miała jej to za złe. Dla dziewczynki oznaczało to bowiem jedno: mama będzie miała zdecydowanie mniej czasu.
W ciągu dnia Cathy oddawana była pod opiekę zaufanemu znajomemu. To z jego ręki autorka doznała pierwszych krzywd: kolega matki molestował dziewczynkę, a ta - niczego nieświadoma - o niczym nie mówiła nikomu z dorosłych.
Na zdjęciu: Cathy Wilson na okładce swojej książki