Pies Hoessa demaskuje Polkę
Aniela Bednarska wspomina, że często dzieliła się jedzeniem z więźniami, którzy pracowali w przydomowym ogrodzie Hoessa: "Jedzenie nie było wyszukane, gotowała sama Hoessowa. [...] Oddając jedzenie więźniom, często byłam głodna. [...] Jedzenie dla więźniów ukrywałam w piwnicy, w skrzyni, w której były złożone narzędzia pracy". I dalej:
"Raz, gdy więźniowie oczyszczali podwórko ze śniegu i wywozili go nad Sołę, zmywając naczynia, zobaczyłyśmy, jak kapo przewrócił więźnia i bił go. Elfrydę [jedna z Niemek pracujących w domu Hoessa - przyp. WP] to bardzo cieszyło, a wtedy ja - nie mogąc już zapanować nad sobą - uderzyłam ją ścierką przez twarz. Niemka narobiła krzyku. Hoessowa podeszła do tej sprawy obojętnie, ale Elfryda śledziła mnie już od tego czasu na każdym kroku i musiałam być bardzo ostrożna".
"Inaczej zaczęto na mnie spoglądać od czasu, kiedy pies Hoessa w jego obecności wyciągnął spod szafy w kuchni paczkę z jedzeniem. Nie mogłam się wyprzeć, dostałam upomnienie, a niedługo potem wypowiedzenie z pracy" - kończy Bendarska.