Poczucie winy
Rodzina Mary Wattenberg nie musiała nosić opasek ani wykonywać pracy niewolniczej. Dzięki obywatelstwu, mogli poruszać się swobodnie po mieście, a nawet wyjeżdżać na wieś i kupować tam żywność. Kiedy matka Mary swobodnie przekraczała bramy getta, strażnicy salutowali widząc jej paszport. Nie miała również problemu z wysyłaniem listów z niemieckiej placówki pocztowej. "Złota młodzież" tymczasem organizowała się m.in. grupach artystycznych. Jedną z nich, do której uczęszczała Mary, był Łódzki Zespół Artystyczny. Ta trupa teatralna występowała w kawiarniach, potem regularnie dawała przedstawienia we własnej sali. Dzięki kolejnej łapówce, Mary dostała się na kurs grafiki użytkowej; ot, na wszelki wypadek - uczestnikom tych kursów nie groziło wysłanie do obozu pracy. Z tego względu były one bardzo popularne i jedynie koneksje lub odpowiednie "umotywowanie" prośby o wciągnięcia na listę zapewniały przywilej uczestnictwa. Autorka pamiętnika napisała: "Na razie nadal nie marznę i nie głoduję, lecz wszędzie wokół
mnie jest tyle nieszczęścia i głodu, że zaczynam się czuć bardzo nieszczęśliwa". Czuła się winna tego, że wraca do ciepłego pokoju, gdzie dolatywała apetyczna woń smacznego, gotowanego właśnie obiadu, kiedy za oknem ludzie umierają w nędzy.