Nowe realia
Życie na Syberii było dla polskich rodzin trudne, okupione bólem i śmiercią najbliższych. Matka Danuty i Bogusława, która zmarła w lipcu 1941 roku, musiała łączyć obowiązki gospodyni w skromnej chacie z ciężką pracą w surowych warunkach. Mężczyźni chodzili do wyznaczonego przez komendanta lasu, gdzie ścinali drzewa na opał i do budowy nowych domów. Przydział chleba i innych racji żywnościowych był bardzo ograniczony, więc gromadzenie pożywienia było niezwykle trudne. Ziemniaki można było zdobyć wyłącznie w drodze wymiany handlowej z innymi osadami.
W tych okolicznościach wielu Polaków nie widziało nadziei na wydostanie się z syberyjskiego zesłania, chociaż zdarzało się, że niektórzy przesiedleńcy polepszali sobie warunki bytowe. "Pisanie podań o przeniesienie nie było czymś częstym, ale ojciec [Danuty i Bogusława] wiedział, że istnieje szansa na pozytywne rozpatrzenie takiej prośby. W Gramatusze sporadycznie zdarzały się przypadki przeniesień na wniosek zainteresowanego (...) w dużo bardziej niż Gramatucha cywilizowane miejsce." W taki sposób jedna z polskich rodzin z okolic Hajnówki wydostała się z tej syberyjskiej osady. "Lecz oni na zesłaniu byli uznawani za Białorusinów, więc to była zupełnie inna sprawa..."