''Umyśliłem sobie grać rolę Wallenroda''
Niebawem ponownie nawiązał kontakt z Blanką i przekonał ją do swojego planu: pragnął dotrzeć do Hitlera, by go zabić. Dlatego właśnie zdecydował się na pozorną - jak dowodził - współpracę z Niemcami. Chciał być jak mickiewiczowski Konrad Wallenrod, co zresztą po latach potwierdził w rozmowie ze znakomitym reporterem, Krzysztofem Kąkolewskim.
"Byłem ostatni z rodu, jeśli zginę, przepadłoby jego przeznaczenie - nienawiść. Biorąc sobie to drugie nazwisko niemieckie, wybrałem imię Konrad. To imię Wallenroda. Umyśliłem grać jego rolę. Kiedy wydawałem nazwiska, pseudonimy, adresy, punkty kontaktowe, myślałem, że są zmienione jako spalone po moim aresztowaniu. Dałem dość czasu, aby je zlikwidowano. Dlaczego nie zrobiono tego? Chciałem się wkraść w zaufanie hitlerowców, korzystając ze swojego niemieckiego arystokratycznego pochodzenia, robić karierę. Przewidywałem dwa warianty. Gdyby Niemcy przegrywały: dostać się do służby w osobistej ochronie Hitlera i zabić go, sam ginąc. W wypadku, jeśli Niemcy wojnę wygraliby: zrobić wielką karierę. Im większą karierę zrobiłbym, tym większe szkody, jak Wallenrod, mógłbym zadać Niemcom. Zaszedłbym wysoko i zniszczył Niemcy. Blanka wiedziała o tym, wspominałem jej o Konradzie Wallenrodzie. Nikomu innemu nie mówiłem, walczyłem tylko sam, bo ktoś mógłby zawiadomić Niemców. Dlatego nikt o tym nie wie" - opowiadał
Kalkstein podczas spotkania w więzieniu w Strzelcach Opolskich, w kwietniu 1963 roku.