Są obrzydliwie bogate. Ale czy szczęśliwe?
Opisywane przez Larson księżniczki uwielbiały także operacje plastyczne. Poprawiały wszystko. Liposukcja, powiększanie biustu, korekcja nosa, implanty pośladków. W klinikach spędzały czasami po kilka dni. Pewnego razu Larson miała odebrać jedną z klientek z kliniki. Obolała, blisko 50-letnia kobieta, zostawiona przed budynkiem na wózku inwalidzkim, zemdlała kilkukrotnie, zanim udało się ją przenieść do samochodu. Zwijając się z bólu, na wpół przytomna kobieta mamrotała coś o Allahu - w jej mniemaniu to na jego życzenie poprawiała wygląd swój pośladków.
Dlaczego wkładały tak wiele wysiłku w poprawę swojego wyglądu, skoro prawie nikt nie zauważy różnicy? Odpowiedź okazała się być bardzo prosta.
"Przybyłe z Królestwa kobiety nie różniły się niczym od lokalnych elegantek z wielkimi nadmuchanymi piersiami i wydatnymi wargami ze wstrzykniętym silikonem, które widywałam spacerujące po Melrose Avenue. Wszystkie musiały się niesamowicie nagimnastykować, żeby się nie zestarzeć, utrzymać szczęśliwy związek i zdobyć uznanie w oczach mężów" - pisze Larson.