Kobieta dojąca napromieniowaną krowę
Cataluccio przywołuje w książce przejmujące sceny, w których chłopi próbowali wódką przekupić żołnierzy i likwidatorów, aby nie niszczyli im plonów i zostawili przy życiu zwierzęta: "Dla tego na wskroś chłopskiego świata konieczność porzucenia całego inwentarza i dobytku z powodu skażenia była ogromnym bólem. Waliły się odwieczne ramy życia. A właśnie niby na złość tamtej wiosny wszystko owocowało i rosło jak złoto.
Po traumatycznych rekwizycjach i głodzie lat trzydziestych do koszmaru urastały sceny takie jak ta z kobietą dojącą krowę pod czujnym okiem żołnierza, który musi dopilnować, by mleko po udoju zostało wylane, albo z milicjantem prowadzącym babinę do ogrodu, gdzie ma zakopać jajka".
"Katastrofa w Czarnobylu była niechcianym, ale jakże łatwym do przewidzenia owocem dysfunkcyjnego systemu. Związek Radziecki już definitywnie odsłonił kruche rusztowanie kłamstw i krętactw, na którym się wspierał, przekonano się też, jaką pogardę władza - komunistyczna z nazwy - żywi dla obywateli. Technologiczna bylejakość, niedowład organizacyjny, strach przed wznieceniem paniki i podpadnięciem przełożonym pogarszały konsekwencje awarii i zniweczyły na wiele lat możliwość powrotu do normalności" -podsumowuje włoski pisarz.