Trwa ładowanie...
d40h8sm
31-01-2020 08:24

Z ludem wielkopolskim przeciw zaborcom. Wspomnienia

książka
Oceń jako pierwszy:
d40h8sm
Z ludem wielkopolskim przeciw zaborcom. Wspomnienia
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Znamienity pamiętnik z czasów Powstania Wielkopolskiego.
I to pamiętnik nie byle kogo, bo jednego z liderów powstania w północnej części kraju – nie tylko Wielkopolski, bo zakusy Jacobsona sięgały znacznie dalej.
Autor zamyka opisywane perypetie powstańcze w ramach czasowych od grudnia 1918 do połowy lutego 1919 roku. Opowiada, jak będąc jeszcze oficerem niemieckim, trafił w szeregi powstańców, jak objął zwierzchnictwo nad powstańczym „pospolitym ruszeniem” w Gnieźnie i jak zarządzał operacjami powstańców na terenach na północ od Gniezna. Przy czym wszystkie te funkcje sprawował nieformalnie. Jako że działał poza strukturami Naczelnej Rady Ludowej, nie musiał podporządkowywać się jej zarządzeniom i kursowi polityki pójścia na ugodę z Niemcami (co z satysfakcją przyjmować miał formalny komendant Gniezna).
Swoje wspomnienia Jacobson kończy krótkim podsumowaniem. Ocenia zdarzenia, których był uczestnikiem, w kontekście efektów, jakie udało się osiągnąć. Sporo uwagi poświęca „czynnikowi ludzkiemu” – tak pod względem statystyki, jak i sprawowania. Sprawowania nie zawsze tak bohaterskiego i zorganizowanego, jakby mogło się zdawać.
Dr Wojciech Jacobson podzielił całość swoich wspomnień na cztery części. W pierwszej ukazał swoje ostatnie tygodnie w szeregach wojsk niemieckich jesienią 1918 roku, panujące wówczas nastroje oraz sytuację Polaków w jej szeregach. Druga część obejmuje udział autora w Powstaniu Wielkopolskim na terenie Gniezna oraz północnej Wielkopolski. Część trzecia traktuje o udziale autora w wojnie polsko-bolszewickiej 1919–1920. Ostatnia, czwarta, stanowi swego rodzaju załącznik i dotyczy różnych zagadnień z okresu Powstania Wielkopolskiego, takich jak: działania kontrwywiadowcze, zdobycie pociągu pancernego pod Rynarzewem, relacje z gnieźnieńską Strażą Ludową czy stosunek kolonistów niemieckich do powstania.
Z opracowania dra. Bartosza Kruszyńskiego
Wojciech Jedlina-Jacobson (ur. 14 kwietnia 1885 roku w Starogardzie Gdańskim) – major, lekarz, pisarz, żołnierz, patriota. Zmarł 9 października 1961 roku w Anglii.

Z ludem wielkopolskim przeciw zaborcom. Wspomnienia
Numer ISBN

978-83-7674-727-9

Wymiary

145x205

Oprawa

twarda z obwolutą

Liczba stron

368

Język

polski

Fragment

Niemcy w Poznaniu skłonni jeszcze 29 grudnia rano do per­traktacji o poddanie się, wieczorem tegoż dnia stają się butni na nowo. W ich koszarach wre ruch. Równocześnie wieczorem wpły­wają do Naczelnej Rady Ludowej alarmujące wieści o wyprawie Prusaka z Głogowy i Leszna na Poznań a z Bydgoszczy na Gnie­zno.

Następnego dnia tj.30 grudnia zaczęto w Poznaniu na gwałt umacniać wewnętrzny pas fortyfikacji niemieckich z 1914 r., licząc się z rychłym nadejściem Niemców od północy i wschodu jako lo­gicznym następstwem powziętej dnia poprzedniego decyzji NRL, że Gniezno ma poddać się Niemcom.

W dalszym biegu rzeczy musiałyby oddziały walczące pod Zbąszyniem, Wolsztynem i Lesznem cofnąć się, dążąc na bezna­dziejną pomoc Poznaniowi. Przy coraz to silniejszym napieraniu koncentrycznym Niemców musiałyby one ustąpić pola w kierun­ku Królestwa. W najlepszym wypadku mogłyby rozpaczliwie wal­cząc utrzymać się na małych skrawkach Wielkopolski, gdzieś pod Ostrowem, Pleszewem czy Jarocinem.

Gdyby Gniezno poddało się, to w trzy dni później mogły­by pierwsze oddziały niemieckie stanąć pod bramami Poznania a w krótki czas po tym musiałaby nastąpić kapitulacja stolicy Wielkopolski. Jak bowiem bronić miasta, twierdzy bez armat, chociażby z najdzielniejszą, lecz nieuzbrojoną załogą bez dowód­ców, przeciw armii nowocześnie wyekwipowanej, która przez sze­reg lat stawiała czoło całemu światu?!

Poznań ani władze skoncentrowane w jego murach nie wyło­niły z siebie człowieka, który by rzucił hasło powstania na wszyst­kie dzielnice zaboru pruskiego. Przeciwnie, wołano małodusz­nie na wszystkie strony: „Trzeba żyć w zgodzie z Niemcami, nie rozdrażniać ich!” Brzmiało to prawie jak wyparcie się czynu ludu polskiego w dniu 27 grudnia 1918 r.

Raz wreszcie należy powiedzieć otwarcie i jasno tę niemiłą prawdę, że nie ten „wielki Poznań” i jego władze dokonały czynu powstania wielkopolskiego, lecz lud — sam lud z Poznania i Wiel­kopolski wbrew tym, których powinien był słuchać.

Jedynie wielkie jednostki umieją w harmonii z myślą i intere­sem narodu wydobyć jego utajone siły i podnieść jego poziom do długotrwałego znaczenia historycznego, a takiej osobowości nie wydał Poznań. Dlatego też Powstanie w b. zaborze pruskim nie spełniło swego właściwego zadania i ograniczyło się jedynie do powstania na terenie Wielkopolski.

Lud nie zorganizowany, nie skonspirowany a prosty w swoim instynkcie narodowym, bez przewidzianych z góry dowódców i wbrew woli swych menerów zdobył się ku ogromnemu zdu­mieniu współbraci z innych zaborów na wprost olbrzymi wysi­łek zrzucenia jarzma stuletniego ciemiężcy. Ta prawie desperacka wola zadokumentowania krwią swego istnienia, swego polskiego bytu — to największy sukces Powstania.— „Jesteśmy! żyjemy!” — głosiły światu karabiny Polaków spod zaboru pruskiego — „Żą­damy uwzględnienia naszych słusznych praw do samodzielnego bytowania!”.

Mieszkańcy Gniezna wystąpili jako pierwsi otwarcie prze­ciw rozkazom Naczelnej Rady Ludowej; wypowiedzieli jej jawne nieposłuszeństwo w sprawie ustosunkowania się do wojskowych władz niemieckich.

Losy wielkopolski rozstrzygnęło w dniu 30 grudnia 1918 roku — Gniezno… Oto klucz do historii Powstania Wielkopol­skiego.

We wspomnieniach moich zmuszony jestem nieco silniej wy­suwać swoją osobę. Nie czynię tego z chęci samochwalstwa. Opisu­ję to, co przeżyłem. Byłem jednostką, która w tych przełomowych chwilach pracowała tak jak inne, tyle, na ile starczyło jej sił i miło­ści Ojczyzny. Często przypisywano to, co wyszło z mej inicjatywy a co wykonali inni, osobom trzecim, którym przypadła cała zasługa i awans w nagrodę. Tak często się zdarza i temu się nie dziwię.

Teraz, po tylu latach milczenia i nieubiegania się o zaszczyty i synekury, nikt nie może mi zarzucić, że zabieram głos w celach osobistych.

Ze wstępu dra Wojciecha Jedliny-Jacobsona

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d40h8sm
d40h8sm
d40h8sm
d40h8sm