Lekarze-dilerzy i pacjenci-ćpuni
Nowa książka Strachoty nie opowiada tylko i wyłącznie o uzależnionych, ale i o uzależniających. Mowa tu rzecz jasna o lekarzach, będących w stanie zgadzać się na wszelkie zachcianki swoich pacjentów. "Specjaliści", z którymi spotyka się Julian, jawią się czytelnikowi jako agenci (lub, jak chce Sławomir Shuty, autor blurba znajdującego się na okładce: żołnierze) firm farmaceutycznych. Autor wielokrotnie podkreśla, że relacja "lekarz-pacjent" nie tyle przypomina układu "diler-ćpun", co jest nim w całej swej okazałości. Jednak, pomimo faktu, że firma Pfizer (producent Xanaxu) oraz działający na jej korzyść dystrybutorzy, są niewątpliwymi czarnymi charakterami tej powieści, sprawa wydaje się bardziej złożona.
Lekarze z książki Strachoty wydają się tyleż cyniczni, co bezradni. Nietypowy charakter nałogu, o jakim tu mowa, brak określonych procedur dotyczących leczenia uzależnień od tego typu "bezpiecznych" substancji oraz chęć łatwego zarobku sprawiają, że nie tylko pacjenci stają się ofiarami wspomnianego układu. Jak przyznaje bohaterowi jeden z lekarzy: sam jest uzależniony od Xanaxu.