Xanax, moja miłość: Juliusz Strachota ''Relaks amerykański''
Presja relaksu
Protezy szczęścia i pamięć z Instagrama
Wszyscy, którzy spodziewali się po nowej powieści Juliusza Strachoty kolejnej szokującej książki o uzależnieniu, mogą czuć się zawiedzeni. "Relaks amerykański" nie należy do przekazywanych pod licealną ławką czytadeł, które znajdą się w rubryce "ulubiona książka" obok ""Pamiętnika narkomanki" i tym podobnych.
Po pierwsze oczywiście dlatego, że nastolatkowie wymieniają się dziś raczej linkami, a nie literaturą. Po drugie: obraz uzależnienia, jaki przedkłada przed czytelnikiem autor, daleki jest od stereotypów narosłych wokół narkomanii i alkoholizmu. Strachota, szerzej znany między innymi dzięki zbiorom opowiadań "Cień pod blokiem Mirona Białoszewskiego" i "Oprócz marzeń warto mieć papierosy", zdaje relację z uzależnienia znacznie mniej efektownego, a przez to: dużo bardziej niebezpiecznego. Jego bohater, Julian Seratowicz (zbieżność z personaliami autora absolutnie nieprzypadkowa), ulegając wszechobecnej "presji relaksu", sięga po legalną substancję, którą znajdziemy w niemal każdej aptece. Jak się później okazuje: mała różowa tabletka na dobrych kilka lat absolutnie zdominuje jego codzienność.