''Czuć się dobrze, po amerykańsku''
Niedoszła żona Juliana pełni w tej powieści podwójną funkcję. Z jednej strony przywołuje czasy przeduzależnieniowe, z drugiej: istotny wydaje się fakt, że pracuje jako prezenterka telewizji śniadaniowej. "Śniadaniówki" stanowią przecież dziś dla wielu coś na kształt protezy własnego życia. Życia wypolerowanego i higienicznego, które "gdzieś tam jest", a my pewnego dnia możemy po nie siegnąć. W rzeczywistości są rzecz jasna jedną wielką fabryką kłamstwa i symulakrów, umacniającą mit Zachodu - tego lepszego świata, pełnego samorealizujących się i odprężonych obywateli.
Krótko mówiąc: świata relaksu - "(...) a Zosia zarządza tym całym relaksem, który płynie do polskich domów. Tak niewiele trzeba, by rzeczy działy się dobrze. Wystarczy robić to, co się kocha. Wystarczy patrzeć na świat pozytywnie". Julian, katując się poranną telewizją, ma świadomość, że padł ofiarą wszechobecnej propagandy sukcesu i "czucia się dobrze, po amerykańsku". Propagandy, która najwięcej korzyści przynosi przecież paniom i panom z telewizji oraz "motywatorom" pokroju Mateusza Grzesiaka.