Pana córka urodziła się tuż po tym, jak wyszedł Pan z więzienia. Od tamtej pory minęło kilka lat. Czy ona wie, co Pan przeżył?
Jest jeszcze za mała, żeby to zrozumieć. Widziała oczywiście książkę, ze swoim imieniem na pierwszej stronie. Jest bardzo dumna. Ale ona ma pięć lat i w tej chwili jest na etapie, na którym myśli, że jak ktoś trafia do więzienia to znaczy, że zrobił coś złego. Nie ma innej opcji. Ja wychowałem się w rodzinie, w której pójście do więzienia to był zaszczyt. Nie pamiętam tego, ale jestem prawie pewien, że pierwszymi słowami, których nauczyłem się w dzieciństwie, były wojna i więzienie.
Miał Pan zaledwie kilka lat, jak Pana ojciec, który również był więziony i torturowany, wszystko Panu opowiadał.
Tak, miałem wtedy trzy, może cztery lata. Ale to były całkiem inne okoliczności.
Sprawia Pan wrażenie bardzo spokojnego, pogodzonego z tym, co się Panu przytrafiło.
Zawsze byłem spokojnym człowiekiem. A doświadczenie więzienia chyba jeszcze bardziej mnie uspokoiło. Gniew w niczym nie pomaga i trzeba robić wszystko, żeby tę negatywną energię przekuć w coś pozytywnego. Oczywiście, że jestem człowiekiem i targają mną różne emocje, zwłaszcza jak przypominam sobie, co mi robili w więzieniu albo co obecnie robi ISIS czy osoby, które napadły na "Charlie Hebdo". Ale trzeba umieć nad tym zapanować, trzeba mimo wszystko starać się być lepszym od tych ludzi.