Czułeś żal i wyrzuty sumienia, ale nie robiłeś nic, żeby z tego wyjść?
Wtedy to byłem przekonany, że wkrótce umrę. Nie miałem już siły, żeby cokolwiek ze swoim życiem zrobić. Próbowałem, osiem razy byłem na detoksie w szpitalu, dwa razy w specjalistycznym ośrodku... Ile razy sam się odtruwałem, nie jestem w stanie zliczyć. Jednak zawsze to wszystko kończyło się fiaskiem. Jak jesteś prawie trupem, to nie myślisz o tym, że jutro pójdziesz na spacer, tylko zastanawiasz się, kiedy w końcu umrzesz.
W swojej książce piszesz także o zawodzie, jakiego doświadczyłeś ze strony ludzi Kościoła. Kiedy doświadczasz zła gdzieś tam w świecie, to nie doszukujesz się w tym specjalnie Boga, ale jak krzywdę robią Ci katolicy, to nie pytasz, gdzie jest w tym Pan Bóg?
Ale co Pan Bóg ma wspólnego z tym, że ksiądz robi coś złego? Teoretycznie, ma on nas prowadzić do Boga, więc teoretycznie nie powinien mieć problemu z alkoholem, kasą czy kobietami. Teoretycznie Kościół powinien być też ubogi. Jeśli chodzi o moje doświadczenie, to ja to dziś nie wiem, czy tamci ludzie postąpili świadomie. Mój przyjaciel był tak zszokowany tym, co mu powiedziałem, że dopiero po pół roku do mnie zadzwonił, mówiąc, że dotarło to do niego i przepraszając mnie. Myślę, że Pan Bóg daje takie doświadczenia, aby oczyszczać sytuacje, abyśmy nie polegali na ludziach. Kiedyś myślałem sobie, że będę teraz jeździł, pomagał ludziom, robił profilaktykę, udzielał wywiadów, jednocześnie zaniedbując swoją rodzinę. Dziś mogę szczerze powiedzieć, że mam to w d*. To Jezus zbawia świat! Ja mogę kochać żonę i dzieciaki, cieszyć się, że mój 16-letni syn mówi do mnie "tatusiu", gada ze mną o fajkach, seksie, dorastaniu, modlitwie, bo mamy taką dobrą relację, cieszyć się z tego, że mogę chodzić z żoną na randki, że
mamy wspólne pasje. To mnie kręci, zbawianie świata zostawiam Jezusowi.