Są tacy?
Ostatnio była u mnie dziewczyna, która oddała mi swoją marychę! Przyszła z lufką, powiedziała, że specjalnie kupiła, bo ma zajęcia profilaktyczne, a po nich - ot tak, przewrotnie - chciała się ujarać. Ale zmieniła plany, czyli coś jej to dało. Inny gość pisze mi, że jarał marychę, brał ecstasy, ale musi się ukrywać, bo ma jakiś wielki dług wśród znajomków. Napisał, że tamtego dnia zrozumiał, co chciałem powiedzieć przez swoje świadectwo. Jeśli jest choć jedna osoba, której to pomogło, to warto było.
Ćpanie, jaranie, okultyzm, magia, molestowanie w dzieciństwie... Nie masz wrażenia, że to za dużo nieszczęść jak na jednego człowieka?
Nie patrzę na to, jak na wszystkie nieszczęścia świata. Po prostu, mam takie trudne doświadczenia. Chyba bardziej niż to wszystko, co wymieniłaś, bolało mnie to, że mój ojciec nie miał ze mną relacji. Kiedy miałem 35 lat, a on powiedział mi, że mnie kocha, płakałem jak małe dziecko. Dopiero wtedy zrozumiałem, jak bardzo można skrzywdzić dziecko, jeśli nie ma się z nim normalnych relacji. Dlatego potrzebowałem tak wiele czasu, aby napisać książkę. Wcześniej nie mogłem tego zrobić, bo nie byłem pojednany z moim ojcem, a to była rana, która wymagała uzdrowienia. Nie mówię, że to wszystko było łatwe, ale nie patrzę na siebie jako na wielkiego nieszczęśnika. W końcu przeżyłem dziewięć zapaści, a rozmawiam tu z Tobą! Ostatnio byłem u dentysty, który nie chciał mi uwierzyć, że wszystkie zęby są moje, w dodatku zdrowe. Bo skoro tyle lat ćpałem, to nie powinno mi już nic zostać, prócz czarnych skrawków.