Wszystko jest po coś - pisze Krzysztof Ziemiec
Podczas pobytu w szpitalu, pan Krzysztof próbował tłumaczyć sobie swoje cierpienie: "zacząłem wtedy myśleć o tym, jak bardzo cierpiał mój ojciec, który dziesięć lat wcześniej umierał na raka. Pamiętam jak byłem u niego dzień czy dwa przed śmiercią. Kiedy tak leżałem i mnie bolało wspominałem o tym, jak on leżał i cierpiał. I pomyślałem, że może dla mnie to takie oczyszczenie. I że ten mój ból, to cierpienie, ofiaruję właśnie ojcu po to, żeby mu ulżyć w jego nowym życiu. Miałem bowiem wrażenie, że nie poszedł tam, gdzie chciałbym, żeby był. Że może w ziemskim życiu trochę za bardzo nabroił i nie może jeszcze zaznać spokoju. I wtedy pomyślałem, że być może to moje cierpienie to taka ofiara złożona za to, żeby jemu było teraz lepiej. Żeby jego dusza wyrwała się z „aresztu” i trafiła do życia wiecznego."