XIX-wieczne skandalistki: Modrzejewska i Bernhardt
O Sarze (na zdj.) wiadomo, że już jako dziecko biegała do kostnicy, patrzyła w wykrzywione twarze samobójców, uczyła się wyrazu od trupów wyciągniętych z Sekwany. To rozpustnica o płonących włosach. Wiadomo, że przespała się z połową Paryża, że miała w kilku arystokratach silnych protektorów. Jej matka holenderska Żydówka, była znana była w paryskim światku jako Piękna Jula, Dama horyzontalna - to bardzo eleganckie określenie wiadomej profesji. Sara ma rozwiązłość we krwi. Nie kryje się z tym!
Jest ekstrawagancka i kontrowersyjna.
Tak, nosi broszkę z żywego kameleona, kupuje tygrysy, kupuje małpę i na dodatek nazywa ją Darwinem. Biega po grzbiecie martwego wieloryba i wyrywa drzazgę z jego kości, a wszystkie gazety piszą: "Oto jak Sara Bernhardt zdobywa fiszbiny do swoich gorsetów". Obie otaczają się tymi atrybutami wielkich gwiazd, jak dzikie zwierzęta.