Oszczędne zabójstwo
W tym czasie we wsi mówiono, że Staszek, kuzyn Franka, ma ukrytą broń. "Banderowcy szykują się na Polaków" - ostrzegał. Miał rację. Kiedy przyszli po niego po zmroku, Staszek zdołał uciec do lasu, jednak tam czekała już na niego inna grupa banderowców. Wieść o porwaniu kuzyna przekazała Przytomskim zapłakana ciotka. "Staszka mi zabrali" - lamentowała, jednak nikt nie odważył się iść do lasu z pomocą. Nad ranem znaleźli ciało chłopaka cztery kilometry od domu.
"Bandyci zabili go oszczędnie, jedną kulą. Włożyli lufę w usta i wystrzelili." Ślady wokół ciała sugerowały, że Staszek nie zginął od razu. Franek na miejscu zbrodni zauważył połamane sosenki, "jakby kuzyn czepiał się ich w ostatnich chwilach życia." Wkrótce po tym ostrzeżenia Staszka okazały się prorocze. Mieszkańcy innych wsi przekazywali sobie wieści o bestialskim zachowaniu banderowców, którzy oprócz mężczyzn zaczęli mordować kobiety i dzieci.