Marlena, córka generała
Kiedy Mieczysław Kluk, nadinspektor policji, został oskarżony o pobieranie łapówek od baronów mafii paliwowych, Marlena Kluk zaczynała pracę jako aplikant sędziowski. Nigdy nie uwierzyła w zarzuty stawiane ojcu, nie pozwoliła też nikomu szargać jego dobrego imienia. Była nieustępliwa do tego stopnia, że wystąpiła przeciwko człowiekowi, który ją obraził, między innymi zarzucając celowe utrudnienia w śledztwie ojca. Jako osoba zaufania publicznego nie mogła na to pozwolić.
Przypadek bez precedensu w polskim sądownictwie: nigdy wcześniej ani później żaden polski sędzia nie wystąpił na drogę sądową przeciwko innemu sędziemu. Zarzucono wtedy Marlenie Kluk, że właśnie rujnuje sobie karierę, z drugiej strony padały głosy o jej niezachwianej wierze w niewinność ojca i niezwykłej odwadze. Marlena Kluk nie mogłaby opowiedzieć o swojej walce i dalej funkcjonować w środowisku zawodowym, dlatego jej historię przytacza ojciec, Mieczysław Kluk.
Opowiada o tym, że córka stała za nim murem od początku: nie tylko dlatego, że był jej ojcem, ale także dlatego, że znała materiały związane z przedstawionymi zarzutami. O tym, jak poważnie traktuje swój zawód i jak rzeczowo podeszła do sprawy ojca, świadczy jedna z pierwszych przesyłek, jakie Mieczysław Kluk otrzymał od córki podczas pobytu w areszcie.