Krystyna wychodzi z cienia
Zenon Procyk był ambitnym, pełnym energii pracownikiem naukowym, a potem prezesem SM Pojezierze, został też olsztyńskim radnym, a nawet przewodniczącym Rady Miejskiej. Wszystko szło znakomicie, aż nie wpadł na pomysł, by uniezależnić spółdzielnię od Miejskiego Przedsiębiorstwa Energii Cieplnej - monopolisty w dostawie ciepła do budynków.
W końcu doprowadził do sytuacji, że MPEC stracił, bo mieszkańcy zaczęli płacić niższe rachunki.Czy tylko MPEC stał za atakiem na niego - nie wiadomo. Dziennikarze skłaniają się ku tezie, że prezes podpadł jeszcze Lidii Staroń, lokalnej bizneswoman, i pewnemu oficerowi CBŚ, który domagał się remontu lokalu, w którym jego żona prowadziła kwiaciarnię - a Zenon Procyk odmawiał.
Kiedy Procyk trafił do aresztu, Lidia Staroń, już jako poseł PO, triumfowała i rozpoczynała kadencję. Krystyna Procyk żalu do Lidii Staroń nie ma: w końcu walczyła o swoje.Krystyna, do tej pory zawsze w cieniu, też zaczęła walczyć: o to, by uznano niewinność jej męża. Wierzyła mu bezgranicznie, bo mieli do siebie zaufanie. Widziała, jak mąż próbuje przekonać innych do swoich racji, postanowiła go bronić, ale inaczej: prostym językiem, normalnie, krótko wyjaśniać.