Blaski i cienie kwerendy w archiwach
Zresztą wydatnym symbolem kuriozalnej wprost polityzacji historii jest los Rusłana Zabiłyja. Za Juszczenki SBU (Służba Bezpieczeństwa Ukrainy) otworzyła przed nim swoje archiwa. Mógł w nich szperać do woli. Znalazł, co chciał znaleźć - dziś jest dyrektorem muzeum będącym pomnikiem UPA, gdzie zrównuje się Polaków, nazistów i sowietów. Zanim jednak objął ten przybytek we władanie w 2010, już za Janukowycza, został aresztowany przez SBU.
Przesłuchiwano go ponad czternaście godzin, w końcu postawiono zarzut: gromadzenie informacji w siedzibie SBU - dokładnie tam, gdzie ta formacja go parę lat wcześniej zaprosiła, by zbierał materiały wychwalające dzielnych bojowników z UPA. Dwa lata później ktoś jednak poszedł po rozum do głowy i sprawę zamknięto nie dopatrzywszy się znamion przestępstwa.