Korygowanie błędów historii
W roku 2014, po rewolucji, dominowało właśnie takie rozczarowanie, żal i gorycz. Praktycznie nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności. Ponad 130 ofiar, znaczna część zabita przez snajperów... A potem, jak zwykle: było, minęło, proszę się rozejść, jutro idziemy do pracy. Przetrzymali ostrzeliwanie i chłód, oczekując gruntownych zmian. Tymczasem okazało się, że ich najbliżsi umierali po to, by o prezydencki stołek walczył miliarder, były minister Janukowycza, z umoczoną w afery korupcyjne oligarchinią.
Nie trzeba było długo czekać, kiedy na niektóre budynki władz obwodowych wciągnięto rosyjskie flagi - oczywiście samowolnie i bez żadnej inspiracji Moskwy, wszak podobne flagi można kupić w pierwszym lepszym sklepie na rogu. Wciągnięto je oczywiście bez inspiracji i bez żadnego związku z tym, że w 2005 roku Putin mówił, iż jednym z najbardziej katastrofalnych skutków rozpadu ZSRR był fakt, że dziesiątki milionów współobywateli i rodaków znalazło się poza terytorium Rosji. Ot, po prostu postanowiono ten dziejowy błąd skorygować.