Twarde prawo, ale prawo
W podróż do tzw. Państwa Islamskiego autor pojechał ze swoim synem i jego kolegą. Otrzymali oni pisemną gwarancję bezpieczeństwa od kalifa ISIS. Zakwaterowano ich w miejscowości oddalonej o 200 km od formalnej stolicy, Al-Rakki. Tam od pierwszych dni islamscy terroryści zapoznawali ich z podstawami swej wiary i organizacją tworu nazywanego przez nich własnym państwem. Okazało się, że szyici nie są dla nich muzułmanami, za to każdy zagraniczny bojownik może sobie sprowadzić do ISIS całą rodzinę, za co otrzyma mieszkanie, stałe wynagrodzenie i bezpłatną opiekę zdrowotną. Chrześcijanie mogą żyć w tzw. Państwie Islamskim w spokoju i dostatku, jeśli tylko zapłacą niewielką kwotę (biedni - 300 dolarów, zaś bogaci - 600 dolarów rocznie). Dodać trzeba, że ISIS przywrócił niewolnictwo; niewolnicy stanowią zdobycz wojenną, stając się własnością bojowników. Jedna jazydka kosztuje 1500 dolarów - tyle, co AK-47.
Dziewczynki od roku do lat dziesięciu są dużo tańsze (111 dolarów). Za kradzież przedmiotu o wartości powyżej 40 dolarów obcina się rękę. Palenie papierosów jest zabronione - karą za tę przewinę jest chłosta. Nie wolno słuchać muzyki. Wyjazd do Europy w celach "misyjnych" kosztuje 600 dolarów. W drugą stronę ruch odbywa się zazwyczaj na własną rękę i jest dość wzmożony - ISIS w Syrii to 70% cudzoziemców i 30% tubylców. W Iraku proporcje są dokładnie odwrotne. Nowi kandydaci najpierw przechodzą przez obóz, gdzie wpaja im się podstawowe zasady ideologii (2-4 tygodnie), potem zaś czeka ich szkolenie wojskowe. Ci sprawniejsi dostaną karabin, ci mniej sprawni - pas szahida.