Nie chciał cierpieć
Eksperymentowanie z narkotykami, które, jak uważał, miały doskonały wpływ na jego wyobraźnię i twórczość, depresja i nieustający lęk o nadchodzące dni coraz bardziej odbijały się na psychice Witkiewicza. Czuł się wyobcowany i niezrozumiany.
- Urodzić się garbatym Polakiem - to wielki pech, ale urodzić się do tego jeszcze artystą w Polsce, to już pech najwyższy - twierdził w "Nienasyceniu". W listach do przyjaciół i żony coraz częściej wspominał o samobójstwie.
- Tylko śmierci pragnę, żeby tylko nie cierpieć i nie czuć strasznego ciężaru życia i wleczenia siebie po śmierci za życia - pisał. - Chcę mieć cyjanek potasu dlatego, żeby w każdej chwili być panem swego życia.
- Parę dni temu byłem bliski samobójstwa. Ja zacząłem walkę z obłędem, która musi się skończyć zwycięstwem albo śmiercią. Połowiczność wykluczona.
- Smutek ogólny. Poczucie końca życia, bólu fizycznego i starości. Nie zdążę zrobić wszystkiego.
- Nie piję i nie jem - niedługo przestanę palić i zdechnę. Koniec się zbliża.
- Nie mogę żyć z ludźmi. To bydło i idioci.
- Odczuwam jakiś koszmar, który mnie zewsząd otacza i niedługo zadławi. Jeśli dożyję tego przeklętego 54 roku (24.II.1939), wszystko będzie w porządku.