Umarł, gdy umierał kraj
Kiedy wybuchła druga wojna światowa, a Witkacego, ze względu na słaby stan zdrowia, nie przyjęto do wojska, wraz ze swoją kochanką Czesławą Oknińską 5 września 1939 wyruszył na wschód. Zatrzymali się we wsi Jeziory. Wkrótce dotarła do nich wiadomość, że Armia Czerwona wkroczyła do Polski. To wtedy Witkacy podjął decyzję o odebraniu sobie życia.
- Znaleźliśmy drzewo jakby z małym wzgórkiem pod głowę. Kiedy usiedliśmy, po raz ostatni próbowałam perswazji. Przerwał: "Jeśli aż tak tego nie chcesz, odejdę sam. Ale pamiętaj, że beze mnie zginiesz" - pisała Oknińska w swoich wspomnieniach.
Dziewczyna wypiła rozpuszczone w wodzie tabletki luminalu. Witkacy, sądząc, że kochanka umarła, podciął sobie żyły. Znaleziono ich kilka godzin później. Oknińską udało się uratować. Witkacego pochowano na pobliskim cmentarzu.
W 1988 roku podjęto decyzję o ekshumacji artysty; powtórny pogrzeb odbył się w Zakopanem, ciało złożono w grobie obok matki Witkiewicza. Sześć lat później zwłoki ponownie ekshumowano, kiedy na jaw wyszło, że nastąpiła pomyłka i z Ukrainy sprowadzono trumnę z... ciałem młodej kobiety. Lepszego epilogu do swojej historii Witkacy nie mógłby sobie wymarzyć.
Sonia Miniewicz/książki.wp.pl