Strzelanie, odbijanie zakładników, szturmowanie pomieszczeń
Każdy dzień szkolenia rozpoczynał się od tzw. "zimnego strzału" - oddawanego z nierozgrzanej broni do celu o wymiarach 2,5 cm na 2,5 cm z odległości dochodzącej do nawet 1200 metrów! Ale też i żołnierze posługiwali się tu bronią, o jakiej w zwykłym wojsku nawet nie śmieli marzyć. Na ćwiczenia przyjeżdżali także doświadczeni koledzy ze Stanów, którzy uczyli ich technik snajperskich, odbijania zakładników czy szturmowania pomieszczeń.
To podczas wielu miesięcy ćwiczeń żołnierze wyrabiali sobie tzw. "pamięć mięśniową", pozwalającą potem używać broni instynktownie, bez zastanowienia i choćby ułamka sekundy wahania strzelać z niej z największą możliwą precyzją.
Po przygotowaniu indywidualnym i zespołowym dzielono żołnierzy na szturmowców i snajperów, przy czym szkolenie snajperskie traktowane było jako wyższy szczebel. A trzeba przyznać, że metody szkoleń, niejednokrotnie odrobinę szalone, diametralnie odbiegały od tych, jakie preferowano w regularnym polskim wojsku...