Dla nich nie było miejsca w GROM-ie
Zdanie czterodniowego testu było jednak tylko początkiem. Po nim zaczynało się prawdziwie, kilkunastomiesięczne szkolenie, w trakcie którego wciąż odsiewano tych, którzy zdaniem Szefa (jak wszyscy nazywali uwielbianego przez żołnierzy Petelickiego) nie nadawali się do zespołu. Bo tu nie liczyła się tylko doskonała kondycja fizyczna, ale także umiejętność "bycia trybem w dobrze zsynchronizowanej maszynie". Byli też i tacy, którzy pokazywali się z jak najlepszej strony podczas treningów, natomiast w czasie akcji starali się trzymać z tyłu, zjadał ich stres. Dla takich również nie było miejsca w GROM-ie.