GROM na Haiti
Głównym zadaniem GROM-owców na Haiti była ochrona osób, m.in. Lakhdara Brahimiego, specjalnego wysłannika ONZ. Za jego głowę junta wojskowa wyznaczyła nagrodę 150 tys. dolarów. "Warto zauważyć, że nieco wcześniej ktoś skuszony nagrodą zaledwie 10 tys. dolarów zabił w ambasadzie amerykańskiej trzy osoby". Brahimiemu nic złego się na szczęście nie stało. Za to nasi żołnierze niespodziewanie mieli ręce pełne roboty z zupełnie innego powodu. Wszystko przez wypadek samochodowy, którego byli świadkami...
"Kiedy dojeżdżaliśmy do miejsca, które miało być naszą bazą, obok nas człowiek wpadł pod samochód. Tam generalnie na drogach panował kompletny chaos, każdy jechał, jak chciał, na pieszych nikt nie zwracał uwagi i jak ktoś kogoś przejechał, to było normalne" - wspomina jeden z GROM-owców. Potrącony miał rozległe otwarte złamanie, a wojskowy medyk udzielił mu natychmiastowej pomocy. Od tej pory miejscowa ludność uznała ich za przyjaciół i zaczęła coraz częściej, nachalnie wręcz, prosić o pomoc - zarówno materialną, jak i lekarską. Gdyby komandosi nie nauczyli się im w końcu odmawiać, tylko tym musieliby się zajmować w trakcie całej swojej misji na Haiti.