"Jestem w więzieniu"
Po wybuchu wojny kraj ten zadeklarował, że z otwartymi ramionami przyjmie uchodźców, co spowodowało istny zalew imigrantów. Podobnie jak Soraya i jej rodzina, przybysze najpierw trafiali do obozów. Jednak tureckie władze nie rejestrowały większości przekraczających granicę, ponieważ oznaczałoby to, że mają wobec nich jakieś zobowiązania. Imigranci nie mieli więc dokumentów, nie wolno im było także opuszczać terenu obozu - zapowiedziano, że każdy, kto to zrobi, nie zostanie ponownie wpuszczony.
- Jestem w więzieniu - stwierdziła Soraya już pierwszego dnia pobytu. Błyskawicznie jednak musiała nauczyć się reguł panujących w tym mikroświecie. Jak się okazało, rządził się on surowymi prawami i był mocno zhierarchizowany. Rodzina dziewczyny dość szybko straciła gwarantowane świadczenia (doładowanie karty zakupowej, dzięki której mogli zaopatrzyć się w potrzebne produkty), bowiem ojciec wstawił się za nielubianymi Turkmenami. Znalezienie córce męża, który uwolniłby ją z piekła, stało się koniecznością, zwłaszcza, że w obozie, obok prostytucji, kwitł handel żywym towarem.