"W tym zawodzie pracują ludzie pogodni"
Balsamista nie ukrywa, że praca w prosektorium nie jest zawodem dla każdego. Sam od lat zajmuje się prowadzeniem kursów z balsamowania i przygotowywania ciał do pochówku. Na prowadzone przez niego szkolenia przyjeżdżają kursanci nawet z zagranicy. Jak sam podkreśla, już po pierwszej rozmowie potrafi ocenić, czy ktoś nadaje się do tej pracy. "Mam nadzieję, że ludzie nie wierzą, że przy zwłokach pracują degeneraci, psychicznie niezrównoważeni, tacy, którzy są tak pijani, że z trumną wpadają do grobu, a zwłoki ubierają na lastrykowej podłodze. Nie ma tak. Jest szacunek i są procedury, i w tych procedurach też poszanowanie ludzkiego ciała jest najważniejsze" - zaznacza.
"Wbrew pozorom w tym zawodzie pracują ludzie pogodni. Z kimś ponurym trudno by było tutaj wytrzymać" - dodaje 28-letni Arek, współpracownik Adama. Dla niego to normalna praca: "Wiem, że są chirurdzy z dwudziestopięcioletnim stażem, którzy na bloku operacyjnym podchodzą do pacjenta jak do kupy mięsa. A przecież ci pacjenci to żywi ludzie. Myślę, że my tu, w prosektorium, często traktujemy zwłoki lepiej, z większym szacunkiem" - dodaje.