Trwa ładowanie...
d2jzmzk
31-01-2020 16:36

V E R S U S. O dwoistości strukturalnej faz rozwoju w ekologii cyklu życia psychodynamicznego modelu Erika H. Eriksona

książka
Oceń jako pierwszy:
d2jzmzk
V E R S U S. O dwoistości strukturalnej faz rozwoju w ekologii cyklu życia psychodynamicznego modelu Erika H. Eriksona
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Książka prof. Lecha Witkowskiego "Versus" rzuca metodologiczne wyzwanie pedagogom i psychologom oraz ich podręcznikom w zakresie odczytania i zastosowania teorii cyklu życia Erika Eriksona. Kluczowa idea o jaką autor się upomina dotyczy "dwoistej struktury faz" stanowiącej wyraz wewnętrznej psychodynamiki jako napięcia wewnątrzfazowego a nie tylko wpisanego w przejście między fazami. Ważne świadectwo wagi tej książki stanowią: zamieszczona jako posłowie do książki recenzja znakomitego psychologa społecznego i pedagoga specjalnego prof. Stanisława Zbigniewa Kowalika oraz obszerne fragmenty rekomendacji prof. Zbigniewa Kwiecińskiego. Obaj postulują szeroką recepcję z pożytkiem dla wielu dyscyplin pedagogicznych i psychologicznych. Metodologicznie autor sytuuje swoje odczytanie Eriksona w opisanym osobno w książkach "przełomie dwoistości" oraz nawiązuje do idei "ekologii" cyklu życia, w nawiązaniu do ekologicznej wykładni pedagogiki społecznej Heleny Radlińskiej. Książkę powinni przestudiować wszyscy doktoranci nauk społecznych i wszyscy zainteresowani problematyką metodologiczną na styku teorii i praktyki wspomagania rozwoju psychospołecznego. Książka podsumowuje ponad 25 lat rozważań i studiów autora w powyższej problematyce.

V E R S U S. O dwoistości strukturalnej faz rozwoju w ekologii cyklu życia psychodynamicznego modelu Erika H. Eriksona
Numer ISBN

978-83-7850-906-6

Wymiary

235x160

Oprawa

miękka

Liczba stron

428

Język

polski

Fragment

Wprowadzenie Już od dłuższego czasu w swojej pracy akademickiej żywię i stosuję przekonanie, że studiowanie na serio w humanistyce wymaga możliwie gruntownego spotkania ze źródłową myślą, przygody intelektualnego i emocjonalnego obcowania z ważnymi ideami i wielkimi duchami. Wymaga też powracającego namysłu nad własną postawą i zawartymi w niej efektami czytania cudzej myśli. Światowe dziedzictwo naukowe bywa wpisane w status klasyki myśli, kanonu programowego i kwintesencji podręcznikowej, a jednak powrót do niej samej niesie często przygodę, która zmusza do toczenia sporu o nią nawet z jej instytucjonalnymi depozytariuszami czy jej obowiązującymi obiegowo preparatami podręcznikowymi, przychodzącymi „po”, a będącymi „pod”, czyli poniżej poziomu wiedzy samego źródła. Mam nieodparte wrażenie, że na różnych obszarach humanistyki uprawianie refleksji, dokonywanie rekonstrukcji i proponowanie interpretacji nie muszą mieć jedynie waloru subiektywnego (statusu poglądów), ale mogą służyć naprawianiu dyskursu, jego rewitalizacji, pracy na rzecz jego dojrzałości przekraczającej wcześniejsze wykładnie czy problematyzacje. Krytyka może mieć funkcję naprawczą, przywracać wartość tradycji i sięgać po jej źródłowy kształt w celu rewitalizacji współczesności, często uginającej się pod ciężarem skrótów wypreparowanych z myśli, a uchodzących za nią samą. Humaniści wiedzą doskonale, że nie ma bardziej wstrząsającego przeżycia akademickiego nad elektryzujące źródłowe spotkanie z cudzą myślą niosącą dostęp do świata (życia, idei), ponad to, co obiegowo uchodzi za prawdę i sens, co bywa też przez podręczniki przypisywane klasykom, a co żyje, pożywia i ożywia nasze własne rozumienie siebie i innych. Warto czasem podjąć to wyzwanie jako przygodę, ze świadomością ryzyka, jakie niesie (możliwości popełnienia własnych błędów, konieczności narażenia się innym), a także potraktować je jako okazję do autentycznego spotkania ze sobą samym w wysiłku pozyskiwania innych do pracy naprawczej wobec dominującego dyskursu i w trosce o stworzenie konstrukcji mogącej innym służyć do celów, które dalej i tak będą ich sprawą. Spotkanie z myślą Erika H. Eriksona, badacza tożsamości i rozwoju psychospołecznego, klasyka tradycji psychodynamicznego podejścia w psychologii, nadal ma dla mnie posmak przygody i wyzwania. Nadal wydaje się ona ważna dla kilku przynajmniej dyscyplin humanistycznych i w naukach społecznych, zasługuje na konfrontacje w poprzek ich gett środowiskowych, ich nawyków i skrótów myślowych. Dokonania badawcze jednego pokolenia czy formacji nie przebijają się często – ani szybko, ani automatycznie – do kolejnych pokoleń, stąd powroty do nich bywają konieczne w nowych odczytaniach, a przede wszystkim nowych udostępnieniach poddanych nowemu, krytycznemu osądowi w nowej rzeczywistości. Zapisy podręcznikowe nader często zubażają prezentowane koncepcje nawet w ich newralgicznych miejscach, a te redukcje pozostają nierozpoznane i powielane w kolejnych odwołaniach czy streszczeniach streszczeń. Tymczasem nader rzadko się zdarza, abyśmy jako badacze czy autorzy rozmaitych studiów naukowych czuli potrzebę powrotu do wcześniejszych o dekady lektur i swoich relacji z nich lub konfrontowali je i weryfikowali krytycznie z perspektywy czasu z własnym rozwojem kompetencji, ewolucją samej nauki czy danej dyscypliny i jeszcze mieli poczucie, że taka konfrontacja jest wartościowa, a nawet potrzebna. Coś takiego dzieje się w części II niniejszej książki, choć już podobną próbę podjąłem wcześniej, weryfikując efekty swojej habilitacji z 1989 roku w jej nowej postaci, opublikowanej po dwudziestu latach. Oczywiście najbardziej emocjonujące, żeby nie powiedzieć: spektakularne, stają się w takich okolicznościach retrospekcje, które odsłaniają ciągle nowe oblicze analizowanego materiału i potwierdzają wagę wcześniejszych tez czy choćby intuicji, pogłębiając zarazem rozumienie osiągniętych wyników, a na dodatek dają możliwość (w uwarunkowaniach istniejących w nowym czasie i nowym świecie, przedzielonych ogromną dynamiką rozwoju pokoleń i ich oprzyrządowania cywilizacyjnego) upomnienia się o nową jakość naszego radzenia sobie z jak najbardziej aktualnymi wyzwaniami, jakich sam piszący czy analizowany przez niego autor nie mogli być świadomi. Jestem przekonany, że koncepcja Erika H. Eriksona, ze względu na jej rangę i charakter, zasługuje na taką próbę, także dlatego, iż jej potencjał aplikacyjny czy kształcący nasze rozumienie rozwoju człowieka wydaje mi się nadal daleki od wyczerpania, a tym bardziej nie jest w pełni czy choćby tylko wystarczająco adekwatnie ogarnięty. Pytania o rozwój osobowy człowieka, problemy z kształtowaniem tożsamości jednostkowej i zbiorowej, trudności adaptacyjne w zmieniającej się rzeczywistości społecznej, w kontekście troski o jakość życia, wyzwania, jakie stają przed instytucjami współczesności – rodziną, szkołą, kościołem, państwem czy mediami – pozostają palące, a nawet uzyskują nową dramaturgię wobec tempa zmian, sporów o nowoczesność, demokrację czy przyszłość. A są to pytania układające się w poprzek podziałów dyscyplinarnych i specjalności: pedagogiczne, psychologiczne, socjologiczne, a tym bardziej polityczne, ideologiczne... Spajane, moim zdaniem, ze względu na złożone procesy kardynalnym operatorem dwubiegunowego uwikłania versus (wobec) rozważania Eriksona interesują mnie tu pod kątem teoretycznym w ujęciu przede wszystkim opisującym dynamikę wewnętrzną faz jako strukturalną złożoność napięć, sprzężeń zwrotnych i komplementarności. Z kolei pod kątem praktycznym są one przywołane głównie w zakresie implikacji, jakie niesie za sobą takie dwoiste (zespolone, splecione w swojej dwubiegunowości) rozumienie złożoności aspektów sytuacji działania ludzkiego, wpisanych w praktykę jego kształtowania, przekształcania, oddziaływania i wykorzystania. Składa się to, jednym słowem, na sferę teorii i praktyki „zarządzania humanistycznego”, wymagającego zrozumienia rozmaitych sprzężeń zwrotnych aspektów relacji jednostki i społeczeństwa, w refleksji zrywającej z potocznymi wyobrażeniami ekologii, ekonomii, a także epistemologii i etyki. Mówiąc już o sytuacji dziecka w relacji z matką, Erikson podkreślał, że mamy tu do czynienia z rozwijającą się aż po odniesienia do wspólnoty, a nawet zbiorowości (tłumu), interakcją, w której powstaje „organizacja społeczna” jako sfera instytucjonalna zarządzająca „w szczególny sposób [...] jego potrzebami”, zarazem ukierunkowująca w stronę „specyficznego trybu życia” (2004, s. 17). Twórca omawianej koncepcji i myśli będącej przedmiotem podjętych rekonstrukcji i przywoływanej recepcji, zwłaszcza wśród psychologów, uważał się zgodnie ze swoją praktyką i zainteresowaniami za „klinicystę” w obszarze psychoanalizy, a zarazem określał siebie jako zajmującego się „teorią rozwoju psychospołecznego” (Erikson 2004, s. 8, 10). Oba pola działań i refleksji sprzęgał z dyskusjami na forum „spotkań interdyscyplinarnych”, ze szczególnym odniesieniem do dorobku antropologii kulturowej (por. Erikson 2004, s. 9, 12). Swoje badania publikował też z nastawieniem retrospekcyjnym, przywołując opracowania wyników przedzielonych dystansem dwudziestu lat i więcej, a także weryfikując swoje ustalenia z kolejnego długiego dystansu czasowego. Podstawowa praca Eriksona – Childhood and society (1980) – na styku antropologii i psychoanalizy, wydana najpierw w 1950 roku, a wznowiona z nową przedmową w 1963 roku, miała ponadto jeszcze późniejsze wydanie poprzedzone refleksjami autora – z 1985 roku. Jego inna klasyczna książka, Identity and the life cycle (Erikson 2004), zawierająca między innymi wyniki badań antropologicznych z lat 30. ubiegłego wieku, opublikowana została w 1959 roku, a wznowiona po dwudziestu latach w 1979 roku z retrospektywną przedmową. To nader pouczający wzorzec postępowania, którego tożsamość naukowa, charakteryzowana przez styl syntezy doświadczenia badacza w ciągu jego życia, daje do myślenia poza tym, co o nim się pisze w konwencjonalnych sprawozdaniach i materiałach dydaktycznych. Wagę koncepcji Eriksona dostrzegłem na początku lat 80. dzięki rekonstrukcjom Jürgena Habermasa w jego filozofii społecznej rozwijanej przez pryzmat teorii komunikacji i sprzężeń psychoanalizy, psychologii poznawczej i interakcjonizmu socjologicznego, co tym bardziej dowodzi, że grono odbiorców teorii cyklu życia znacznie przekracza kręgi akademickiej psychologii. Jestem też przekonany, że pozostawienie tej teorii jedynie jako dostępnej w wykładniach podręcznikowych psychologii wyrządziłoby zarówno jej, jak i humanistyce sporo krzywdy, gdyż jej uwikłania i możliwość rekonstrukcji i aplikacji znacznie wykraczają poza to ujęcie – podkreślę – w kontekstach akademickich niezbyt łaskawe dla tradycji psychoanalitycznej. Do dziś także – i to jest jedna z kluczowych tez niniejszej książki – pokutują zakłócenia w odbiorze i docenieniu najważniejszej idei modelu cyklu życia w ujęciu Eriksona, zresztą z oporami i nie bez niekonsekwencji narracyjnej przebijającej się w jego twórczości, którą to ideę określam mianem dwoistości strukturalnej faz (stadiów, etapów) życiowych, charakteryzujących napięcia wewnątrzfazowe i ich dynamikę poziomą. Dynamika ta jest nie mniej ważna niż przejście międzyfazowe, zwykle przykuwające uwagę rekonstrukcyjną, opisywaną jako proces kryzysowo-fazowy w uwikłaniu epigenetycznym, ale w przebiegu podłużnym. Ponawiane protesty Eriksona przeciw spłycaniu jego ustaleń i sprowadzaniu ich do zbyt jednostronnych „adaptacji” prezentowanych jako wierne rekonstrukcje nie przyniosły spodziewanych efektów, czemu usiłuję się przeciwstawić alternatywną dla tych redukcji lekturą i interpretacją. Niniejszą książką próbuję się upomnieć o zmianę perspektywy sytuowania i wykorzystania dokonań Erika H. Eriksona, wchodząc w spór interpretacyjny przez wypracowane narzędzia oraz perspektywę rekonstrukcji, w której kluczowa jest idea „przełomu dwoistości” w humanistyce, opisana już przeze mnie w innych miejscach (por. Witkowski 2013, 2014), a jak się okazuje, wychodząca naprzeciw narastającej świadomości metodologicznej samego Eriksona. Przyznam, że pozostaje nadal dla mnie zaskakujące, ale i niepokojące, iż ten aspekt przełomowy idei twórcy modelu cyklu życia nie został w pełni doceniony ani przedyskutowany w rekonstrukcjach, zwykle skupionych na dualizmach – nie bez mylących sugestii, redagowanych językowo przez lepiej znającą język angielski, ale niekoniecznie już samą psychoanalizę, żonę badacza, sporządzającą zapis wszystkich jego książek. Stąd tak ważne są retrospektywne uwagi samego Eriksona o nieporozumieniach i nadużyciach, jakie narosły wokół jego książek, i o potrzebie poprawiania w kolejnych edycjach sformułowań, które same do niego nie przemawiały. Nie ulega też wątpliwości – i to jest kolejna ważna teza, którą unaoczniam – że potencjał teorii Eriksona nie zawsze pokrywa się z jakością narracji ujmującej pojedyncze przypadki zjawisk i pojęć w jego własnych pracach, stąd myślenie dalej tu podjęte nie może być jedynie rezonerskie, a tym bardziej niezdolne do niepokornych pytań i czujności krytycznej. W tym sensie książka jest również dyskusją z Eriksonem, dyskusją z jego czytelnikami, zachętą do samodzielnych konfrontacji badawczych. Sens jednak tego ujęcia skupia się nie na samym autorze, ale na zadaniu wypracowania idei o potencjale aplikacji możliwie aktualnych i szerokich. Mam nadzieję, że zostanę zrozumiany przynajmniej w jednym swoim dążeniu – aby wypracować taką perspektywę czytania i rozumienia Eriksona, by z niej dało się wyprowadzić jak najwięcej ważnych i życiodajnych idei. Moje czytanie nie jest jedynym dopuszczalnym, ale stawiam je w konfrontacji z innymi, w trosce o to, aby jego jakość nie zubażała myśli czytanej i by ta wpisywała się w ważne i dojrzałe procesy poznawcze, których rozpoznanie ani uznanie nie musiały być możliwe na wcześniejszych etapach historii badań Eriksona. Stawiam tezę, że bez uwzględniania dwoistej struktury procesów psychospołecznych w wersji zaprogramowanej w analizach Eriksona, ale zgodnej z tym, co narasta jako zjawisko „przełomu dwoistości w humanistyce” – o którym mówią inne moje książki, między innymi przywołujące semiotykę kultury Michaiła Bachtina, polską pedagogikę międzywojenną, współczesną socjologię w wizją Roberta K. Mertona „ambiwalencji socjologicznej” w rolach społecznych – nie da się dłużej uprawiać wielu obszarów refleksji humanistycznej w naukach społecznych bez szkody dla ich przenikliwości i dojrzałości metodologicznej. W tym sensie podstawowe i kluczowe jest rozumienie znaczenia operatora versus odniesień wzajemnych w strukturze napięć, dwubiegunowych zagrożeń wpisanych w nadmiary i deficyty możliwe w każdym biegunie i zmieniające funkcje uruchamianych w tym trybie mechanizmów i procesów. Chciałbym tą książką, jako kolejną odsłoną moich usiłowań, przygotować grunt pod rozumienie tego faktu.

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2jzmzk
d2jzmzk
d2jzmzk
d2jzmzk