Trwa ładowanie...
recenzja
08-07-2010 17:21

„Uzbrojony w materiał wybuchowy zawarty w jądrze poezji” * - czy to wystarczy?

„Uzbrojony w materiał wybuchowy zawarty w jądrze poezji” * - czy to wystarczy?Źródło: "__wlasne
d2iu56a
d2iu56a

... Rewolucja właśnie po raz kolejny udowadnia, że potrafi pożerać nie tylko wrogów i obojętnych świadków, ale i własne dzieci, nawet te najbardziej wierne. Wokół szaleje strach i niepewność. Nikt nie wie, do których drzwi zapuka kilku uzbrojonych mężczyzn i kogo spoza nich wyprowadzi, a wyprowadzany do końca nie będzie pewny, czy wróci, „zanim materac ostygnie" [s.3], czy za kilka lat - a może nigdy? Człowiek może zniknąć, bo publicznie poruszył temat, o jakim mówić nie wolno, ale także za „rzucanie rzutkami w cel namalowany na kartce z jakiegoś magazynu" [s.51], albo za to, że na używanym kufrze, kupionym podczas jedynego w życiu wyjazdu zagranicznego, ma nalepkę z burżuazyjnego kraju... Wszelkie zasady, na jakich się to odbywa, „to ściśle strzeżona tajemnica państwowa"[s.120], a „co nie jest tajemnicą państwową, jest tajemnicą państwową" [s.121]...

... Kim trzeba być, by w takich warunkach zamyślić sobie zniszczenie tyrana „za pomocą wiersza (...) wiersza rażącego pociskiem prawdy, która rozniesie się szerokim echem po kraju, niczym kręgi na zastałej wodzie po wrzuceniu kamienia"[s.69]? Bohaterem czy szaleńcem? A może obydwoma w jednej osobie? Kim był poeta, który NAPRAWDĘ napisał taki wiersz, oddający uczucia tylu swoich ziomków, często i tych, co oficjalnie bili pokłony przed dyktatorem-psychopatą i piali na jego cześć peany pełne niewiarygodnych superlatyw? Jego nazwisko znamy, ale kim on był jako człowiek, jako artysta?...

Na te pytania próbuje odpowiedzieć - najpewniej zainspirowany wspomnieniami wdowy po Osipie Mandelsztamie - reprezentant pokolenia, które opisywane okoliczności znać może tylko z drugiej ręki, i kraju, w którym nawet w najgorszych okresach jego historii nic podobnego się nie działo. Rodakowi poety może łatwiej przyszłoby wiarygodnie odtworzyć mentalność ludzi żyjących w stanie permanentnego zagrożenia, czy też zadbać o drobne realia, takie jak marka papierosów; obcokrajowiec musiał w to włożyć więcej trudu, ale opłaciło się: czytelnik nie ma ani przez chwilę poczucia, że autor jest słabo zorientowany w tym, o czym pisze. Littell zdecydował się na nieco może kontrowersyjną, lecz ciekawą formę przedstawienia wydarzeń: wszedł w rolę reportera, spisującego relacje ich uczestników i świadków – tych prawdziwych, jak Mandelsztamowie i ich przyjaciele literaci – Anna Achmatowa i Borys Pasternak , i tych fikcyjnych (choć pewnie przynajmniej w części stworzonych w oparciu o losy realnych postaci), jak cyrkowiec Fikrit, aktoreczka Zinaida czy jeden z ochroniarzy Stalina Własik. Ich opowieści powoli odsłaniają kulisy ryzykownego pomysłu poety, a potem jego skutki – znane nam z historii, ale tu ukazane obszerniej i ze znacznie bardziej osobistego punktu widzenia. I jeżeli nawet część faktów pozostaje tylko w sferze domysłów, nie wpływa to na wiarygodność przedstawionego obrazu.

Jedyne, co mi trochę początkowo przeszkadzało, to stosunkowo mało zróżnicowany język wypowiedzi poszczególnych bohaterów, lecz po pewnym zastanowieniu doszłam do wniosku, że jest to dostatecznie uzasadnione konstrukcją powieści: reporter notujący wypowiedzi w języku innym niż swój ojczysty musi je potem przetłumaczyć – a wówczas często mimowolnie „nakłada" na nie swój własny styl i własne zasoby językowe. Przy czwartej czy piątej z rzędu relacji przestałam to zauważać, skupiając się jedynie na emocjach bohaterów i na opisach przejawów władzy reżimu, które chwilami – gdyby ich skutki nie były tak przerażające – można by brać za sceny z jakiejś koszmarnej groteski, albo za zwielokrotnioną i urozmaiconą wersję Procesu Kafki. Na zdrowy rozsądek już sama ta paranoiczna konstrukcja systemu powinna była doprowadzić go do upadku w pierwszej sposobnej chwili - ale tak się nie stało, choć pewnie niejeden raz ktoś komuś wyszeptał do ucha
epigram Mandelsztama.

Warto takie historie przypominać – żeby żaden poeta nie musiał płacić życiem za użycie swojej jedynej broni...

*Tymi słowami miał odpowiedzieć Mandelsztam na zapytanie aresztujących go czekistów, czy posiada broń.

d2iu56a
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2iu56a