Trwa ładowanie...

Ukochana go nie rozpoznaje. "Nie szkodzi, przecież ja ją kocham"

Czy jeśli nie zakochasz się do trzydziestki, możesz nazywać się singlem do końca życia? Absolutnie nie. Udowodniła to Agata Romaniuk, która w swojej książce "Krótko i szczęśliwie. Historie późnych miłości" pokazuje, że nigdy nie jest za późno, by powiedzieć komuś "kocham". A co równie ważne, żeby to słowo usłyszeć.

Na prawdziwą miłość nigdy nie jest za późnoNa prawdziwą miłość nigdy nie jest za późnoŹródło: Pixabay
d219p32
d219p32

Jak to jest z tą miłością?

Któż z nas nie chciałby się szczęśliwie zakochać? Nie jest to jednak taka łatwa sprawa. Nie wystarczy bowiem chcieć. Potrzebna jest do tego szczypta szczęścia. Na to, kiedy trafi nas strzała Amora, nie mamy tak naprawdę żadnego wpływu. Część osób spotyka miłość swojego życia już w dzieciństwie, część w szkole, na studiach, a inni w tzw. dorosłym życiu. Nikt nie może też dać nam gwarancji, że osoba, do której zapałamy głębszym uczuciem, będzie tą, z którą spędzimy resztę swoich dni.

Serwis topratedcasinos.co.uk przeprowadził na grupie 2 tys. dorosłych Brytyjczyków badanie, z którego wynika, że aż 74 proc. wierzy, że gdzieś na świecie istnieje jego druga połówka. Z kolei 55 proc. uważa, że już spotkało tę jedną jedyną/tego jednego jedynego. Jak wynika ze statystyk, w obecnych czasach człowiek ma ok. 28 lat, gdy bez reszty się zakochuje, a ok. 30 lat, gdy decyduje się stanąć na ślubnym kobiercu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Martyna Wojciechowska rozgadała się o nowej miłości. "To jest coś najlepszego"

Co ciekawe, badania wykazują, że zanim trafimy na swoją drugą połówkę, wcześniej sparzymy się średnio w sześciu relacjach z innymi partnerami. Być może tak wyboista droga sprawia, że aż 14 proc. ankietowanych jest przekonanych, że do końca życia pozostaną singlami.

d219p32

Wiek nie ma znaczenia?

Z jednym zgadzają się wszyscy. Im jesteśmy starsi, tym bardziej dojrzali, doświadczeni i wiemy, czego oczekujemy i kogo szukamy. Z wiekiem zaczynamy doceniać inne kwestie i zwracać uwagę na coś więcej niż tylko motyle w brzuchu i romantyczne spojrzenia. Młodsi często mogą mylić prawdziwą miłość z zauroczeniem lub fizycznym pożądaniem. Starsi z kolei dobrze wiedzą, że beztroskie zafascynowanie i przelotne oczarowanie po pewnym czasie mijają i pojawia się szara rzeczywistość.

To, czy dana osoba będzie tą jedną jedyną, zależy również od dojrzałości emocjonalnej partnerów. Jak powszechnie wiadomo i jak wynika z uwarunkowań biologicznych, kobiety znacznie szybciej dojrzewają (21 lat) od mężczyzn (25 lat). Teoretycznie więc, w tym właśnie czasie mamy największe szanse na ustatkowanie się. I o ile tę dolną granicę można łatwo nakreślić, podpierając się licznymi badaniami, to górna granica po prostu... nie istnieje. Prawdziwa miłość może przytrafić się nawet w jesieni życia. I to właśnie takie miłosne historie postanowiła opisać w swojej książce Agata Romaniuk (audiobooka "Krótko i szczęśliwie. Historie późnych miłości" możecie posłuchać na platformie Audioteka.pl).

Miłość w późniejszym wieku jest bardziej dojrzała Pexels
Miłość w późniejszym wieku jest bardziej dojrzałaŹródło: Pexels, fot: Gustavo Fring

- Wszystkie romantyczne filmy na Netfliksie, bez wyjątku, są o młodych miłościach. On młody, ona młoda, wszyscy są piękni. Jest ten ostatni kadr: płyną łódką albo idą w stronę zachodzącego słońca. I potem żyją długo i szczęśliwie. Nie mają dzieci ząbkujących, kredytu, on jej nie zdradza, ona nie ucieka. To się oczywiście już zmienia w popkulturze, ale powoli. Historiom o miłościach dojrzałych, późnych, ostatnich, takich, których już się nie spodziewaliśmy, o których nie sądziliśmy, że się zdarzą - pomyślałam, że może im się warto przyjrzeć. Może te wszystkie wczesne, radosne, zakończone ślubem i białą suknią zostały już opowiedziane. A te późne są przemilczane. Trochę tak, jakby to była stabuizowana sfera życia. Tak jakby orgazm mógł się wydarzyć do pięćdziesiątki, a wielkie uniesienie serca do 51. roku życia. A tak nie jest - powiedziała Romaniuk w rozmowie z Georginą Gryboś-Szczepanik.

d219p32

Maria i Staszek

Dorośli synowie Stanisława, Tomek i Marek, chcieli, by ich tata miał u boku kogoś bliskiego. Powtarzali mu do znudzenia, że "chłop bez baby dziadzieje" i że z ojca "zaczął się robić odludek". Gdy w końcu serce Staszka zabiło mocniej do niejakiej Marii, młodzi mężczyźni zaczęli robić ojcu wyrzuty. Nie dlatego, że się zakochał, ale w kim.

Staszek od trzech lat dorabiał do emerytury jako konserwator i ogrodnik w domu opieki prowadzonym przez Siostry Elżbietanki. Wcale nie musiał pracować, ale chciał. Nie dla pieniędzy, a dla kontaktu z ludźmi.

Kiedy Staszek zobaczył Marię pierwszy raz, siedziała przy fortepianie. Pomyślał, że to artystka, która jedynie przyjechała z koncertem, by sprawić przyjemność podopiecznym sióstr. Dopiero później dowiedział się, że to mieszkanka ośrodka. Zauroczony i jednocześnie nieco zawstydzony aurą, jaką roztaczała wokół siebie Maria, nie zdecydował się do niej podejść. Ona również sprawiała wrażenie, jakby go nie dostrzegała.

d219p32

I choć Staszek regularnie zaczął przychodzić na jej koncerty w ośrodku, kobieta wciąż omijała go wzrokiem. Być może też dlatego, że mało kogo już rozpoznawała. Cierpiała na chorobę Alzheimera, która w jej przypadku bardzo szybko postępowała. Ale mężczyźnie to nie przeszkadzało. "Trudno, będziemy tylko tu i teraz" - powiedział.

Z czasem ich spotkania miały podobny przebieg. Najpierw koncert, potem spacer, podczas którego zawsze trzymali się za ręce. Zdarzało się też, że wspólnie zamykali się w jednym z pokoi. I o to potrafiła rozpętać się prawdziwa afera. Bo jak to tak? Razem? Sami? Przecież Maria jest chora. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że para kochanków przebywała przecież w ośrodku prowadzonym przez siostry zakonne.

d219p32

Miłość ponad wszystko

Synowie Stanisława grzmieli: "żeby w tym wieku prowadzić się z obłąkaną kobietą?!". Choć zdawali sobie sprawę z choroby Marii, uważali, że skoro wybranka ojca nawet go nie poznaje, nie można tego nazywać "prawdziwym związkiem". Jednak Staszek nie uległ presji i nie porzucił ukochanej.

"To bardzo proste. Ja ją kocham i ona mnie kocha. Nie szkodzi, że mnie nie rozpoznaje. Przecież ja ją kocham, nie siebie. To nie ma znaczenia, że jestem dla niej różnymi osobami. Bo ja wiem, kim ona jest. Póki ktoś patrzy na nas z czułością, póty istniejemy" - wyjaśnił, spoglądając z miłością w stronę Marii.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d219p32
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d219p32