„Niech wokół walenia konia zacznie się wreszcie dziać głośno”!
Sfera seksu stanowiła w PRL-u temat tabu. Dopiero po 1989 roku pojawiły się w naszym kraju pierwsze książki, które przekonywały, że onanizm nie tylko nie jest czymś złym, ale nawet potrzebnym.
Pojawiła się nawet efemeryda „Manifest Onanistyczny WAL PÓKIŚ MŁODY”, gdzie czytamy:
„Jeśli zaczniemy mówić o masturbacji zupełnie swobodnie, niejeden i niejedna z nas nie będzie wpadać w niepotrzebne kompleksy. Stąd też potrzeba takiej organizacji jak "Wal, pókiś młody". (...) Naszym pragnieniem jest rozbudowanie sieci w całym kraju, choćby w postaci klubów dyskusyjnych, organizowanie zawodów szybkościowych i sprawnościowych. (...) "Wolne ręce i nic więcej" - to główne hasło onanistów. (...) Kochając siebie, możemy kochać innych. Nie szkodzimy nikomu.
W czasach walki z AIDS to właśnie trzepanie kapucyna jest najbezpieczniejszą formą seksu. Poza tym masturbacja jest najzdrowszą ucieczką przed światem. Nie alkohol, nie marihuana, lecz właśnie machanie rączkami. Tak więc walmy. Póki młodość w nas”.