Holenderskie banany
Transformacja gospodarcza wiązała się również ze stopniową rezygnacją z "kumpelskiego" charakteru relacji między firmą a jej kontrahentami. W funkcjonowanie socjalistycznej Alimy wliczone było traktowanie dostawców jak dobrych znajomych. Kwestie takie jak import owoców nie zawsze były nastawione na zysk. Ku zaskoczeniu amerykańskich menadżerów, którzy przybyli do Rzeszowa, okazało się, że zakład zaopatrywał się w banany w... Holandii: "Kiedy się pojawiłam w firmie, sprowadzaliśmy banany z Amsterdamu. Pytam więc: 'Dlaczego sprowadzamy banany z Holandii? Wydawało mi się, że one rosną w Ameryce Łacińskiej, na Filipinach czy w tego typu miejscach (...)'".
Dunn, powołując się na jednego ze swoich rozmówców, przytacza przyczyny tego stanu rzeczy: "Okazało się, że zawsze sprowadzali banany z Amsterdamu, ponieważ facet stamtąd był 'naprawdę fajny'. Co roku opłacał im podróż do Amsterdamu. Własna firma nie mogła im zafundować taksówki w Rzeszowie czy biletu do Warszawy, więc tym bardziej podróży do Kostaryki, gdzie uprawia się banany, nawet gdyby w ten sposób zaoszczędziła miliony dolarów rocznie. Dlatego kupowali banany w Amsterdamie, gdzie sprzedawca był fajnym facetem. Byli zupełnie pozbawieni biznesowego myślenia. Nie podejmowali decyzji w oparciu o to, co było dobre dla firmy, ale o to, co było dobre dla nich".