Transakcja za długopis
Wdrażanie w Alimie-Gerber nowych form działalności marketingowej okazało się prawdziwą drogą przez mękę. Przedstawiciele handlowi firmy mieli początkowo do dyspozycji całą masę gadżetów w rodzaju kalendarzy i długopisów. Gdy kierownictwo firmy zdecydowało jednak, że należy poświęcić więcej pieniędzy na reklamę w mediach (i zrezygnować z produkcji wspomnianych "gratisów") przedstawiciele handlowi zostali pozbawieni doskonałego oręża w negocjacjach z klientami.
Dunn wspomina Jarka, z którym krążyła pewnego dnia po okolicznych sklepach: "Kierowniczka chciała wziąć doskonale sprzedającą się potrawkę z indyka dopiero, gdy z półek znikną ostatnie słoiki z daniem z jagnięciny. (...) 'Założę się, że wzięłaby tego indyka, gdybym jej coś podarował. Ostatnim razem, jak dałem jej trochę długopisów, zamówiła całkiem sporo'. Zapytałam, dlaczego nie podarował jej czegoś. 'Bo nie mam czego - po prostu!', odpowiedział dumnie. Zdawał się rad, że zyskał sposobność odrzucenia starego systemu załatwiania interesów przez osobiste kontakty i składanie prezentów. Kiedy jednak był w posiadaniu gratisów, rozdawał je kierownikom czy właścicielom sklepów w zamian za zamówienia czy ustępstwa."