2. Filip Springer "Miasto Archipelag"
"Miasto Archipelag" otwiera, kuriozalna z dzisiejszego punktu widzenia, ciekawostka dotycząca PRL-owskiej praktyki geograficzno-kartograficznej. Jak czytamy: "W latach sześćdziesiątych XX wieku ludowe Wojsko Polskie usiłowało ukryć położenie i prawdziwy kształt Polski. (...) Najwyraźniej zakładano, że najeźdźcy będą korzystać z krajowych wydawnictw kartograficznych i postanowiono ich przechytrzyć. Wycinano więc z map całe fragmenty przestrzeni, wprowadzano też pewne zafałszowania w odległościach i układzie zaznaczonych na nich punktów (...)".
Ta wdzięczna anegdota to tylko preludium opowieści o utraconych mapach i podróży po zapomnianej Rzeczpospolitej składającej się z czterdziestu dziewięciu województw. Reporter rusza śladami Polski prowincjonalnej (półprowincjonalnej?) składającej się z miast będących w dużej mierze byłymi liderami swoich regionów, a dziś - w kraju scentralizowanym do szpiku kości - nierzadko skazanych na anonimowość. To, co interesuje Springera, to przede wszystkim historie: zarówno te mistyczne i tajemnicze, jak ma to miejsce w wypadku tarnowskiego proroka-architekta Dagaramy, a czasem zupełnie prozaiczne, jak ta dotycząca mieszkańców przyłączonego do Elbląga Próchnika, którzy nie mogą dojechać do centrum autobusem. Owe miasta tworzą dla Springera archipelag zamieszkały przez około trzy miliony obywateli i kryjący w sobie mnóstwo małych narracji wymagających opowiedzenia.