Znamy się nie tylko z widzenia
Janusz Wójcik nie stroni od nazwisk. Jednych bez żenady określa pospolitymi epitetami, innych nazywa przyjaciółmi. Do grona tych ostatnich zalicza między innymi generała Marka Papałę, o którym pisze: "Marek został zabity, bo po prostu nie pasował", a także Ryszarda Kalisza, Roberta Sowę, dawnego kucharza reprezentacji, obecnie właściciela restauracji Sowa i Przyjaciele, w której ujawniono aferę podsłuchową, a także Andrzeja Gołotę. O tym ostatnim Wójcik opowiada anegdotę, w której jak zwykle wiedzie prym ponad wszystkimi. Oto Gołota zmęczony po walce przyjeżdża świętować zwycięstwo do pewnego klubu. Wójcik klepie go na powitanie w policzek. Gołota prosi, by tego nie robił - jest poobijany i obolały po walce. Wójcik, zadowolony, przestaje, ale podsumowuje, że był jedynym, który bokserowi w tę zwycięską noc dał w twarz.