Porządek, uprzejmość, olimpijskie ideały
O tym, jak wyglądał "porządek" Wójcika, świadczy też pewna anegdota. Trener opowiada w niej o wizycie złożonej przez reprezentację Polski u Jana Pawła II przed meczem z Włochami. "W przeddzień audiencji wielu działaczy, którzy wybrali się z nami, chciało się zabawić. Ja oczywiście zasiadłem do nocnych rozmów razem z nimi" - opowiada. Impreza rozkręciła się tak, że kapelan reprezentacji przeżywał podczas porannej spowiedzi trudne chwile, "bo musiał wdychać alkoholowe wyziewy wydzielane przez kwiat PZPN-u". W samej Barcelonie było już nieco inaczej: wprawdzie piłkarze karnie chodzili spać o wyznaczonej przez trenera porze, ale mieli problemy z jedzeniem i... kobietami. Wójcik wspomina, że jako przykład podawał piłkarzom innych sportowców: "Popatrzcie sobie na nich, popatrzcie, jak są zbudowani. To rekordziści świata, wielcy mistrzowie. Idźcie i nałóżcie sobie to samo, co oni. W***e to w tych samych proporcjach!".
Problemy z dietą nie były jedynymi problemami polskiej reprezentacji: piłkarze zwracali uwagę na miejscowe dziewczyny, a na piłkarzy oko miała... polska dżudoczka Beata Maksymow, która rzucała w nich woreczkami z wodą. Trudno mówić o sportowej rywalizacji, bo "chłopaki w*y się niesamowicie i szukały sposobów na rewanż. Wiedzieli, że z Beatą szarpać się nie mogą, bo jakby którymś p*a o ziemię, toby zakończył udział w igrzyskach. Ale na przykład jak przyniosła sobie do stolika jedzenie, to wystarczała chwila nieuwagi, żeby jej to z***i i gdzieś schowali. Innym razem oblali ją całym kubłem zimnej wody".
Uwaga od redakcji: dla dobra naszych czytelników postanowiliśmy ocenzurować wypowiedzi Wójcika, pozostawiliśmy jednak miejsce po przekleństwach, by pokazać Państwu, jak wulgarnym językiem posługuje się trener