Thorgal. Saga: Żegnaj, Aaricio – recenzja komiksu wyd. Egmont
Choć Grzegorz Rosiński i Jean Van Hamme pożegnali się na dobre z Thorgalem Aegirssonem, najsłynniejszy wiking z kosmosu żyje i ma się świetnie. Cały czas ukazują się komiksy z nowymi przygodami i serie poboczne. "Żegnaj, Aaricio" to kolejne dodatkowe spojrzenie na uniwersum Thorgala, które zaskoczyło mnie na całej linii.
"Thorgal. Saga: Żegnaj, Aaricio" jest reklamowany przez wydawcę jako początek nowej serii, za którą odpowiadają różni zaproszeni do projektu twórcy. "Każdy album rozbudowuje znane z serii głównej opowieści o czarnowłosym wikingu, a jednocześnie wzbogaca naszą wiedzę o życiu bohatera o nowe wątki" - dowiadujemy się od Egmontu, który ma wydawać kolejne albumy jako oddzielne, zamknięte całości.
Nie ukrywam, że po takiej zapowiedzi spodziewałem się zwykłego skoku na kasę fanów Thorgala i spółki, którzy rzucą się na cokolwiek ze znanym tytule na okładce. Choćby scenariusz nie wykraczał poza standard przeciętnego fanfika. Właśnie z takim nastawieniem sięgnąłem po album autorstwa Robina Rechta ("Trzeci Testament: Juliusz") i bardzo szybko zmieniłem zdanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Premiery kinowe 2023. Na te filmy czekamy!
Pierwszym zaskoczeniem był rozmiar pracy – 112 stron w porównaniu do standardowych 48-stronicowych albumów naprawdę robi wrażenie. Szczególnie, że historia się nie dłuży i wszystko jest na swoim miejscu. Warstwa graficzna od razu przypadła mi do gustu – kreska Rechta idealnie pasuje do "fantastycznego realizmu", do którego przyzwyczaił swoich czytelników Rosiński (zwłaszcza we wcześniejszych albumach, przed rozpoczęciem "malarskich" eksperymentów).
Francuz nie stara się jednak kopiować czy naśladować polskiego mistrza, bo choć jego prace mogą się wydać znajome (duży plus dla Thorgalowych konserwatystów), to autor zachowuje swój odrębny styl i charakter. Który nota bene sprawdza się tutaj znakomicie.
W "Żegnaj, Aaricio" autor przenosi nas w czasie, gdy 70-letni Thorgal zmierza w rodzinne strony swoje i Aarici, by pochować ukochaną. Rozpacz wikinga przyciąga zdradzieckiego Nidhogga, który wręcza Thorgalowi pierścień. Magiczny przedmiot okazuje się wehikułem czasu, przenoszącym starego wdowca do czasów młodości. Thorgal szybko przekonuje się, że przeszłość, w której się znalazł, różni się diametralnie od jego wspomnień...
"Żegnaj, Aaricio" z początku sprawia wrażenie historii, która nie wnosi do uniwersum nic poza odpowiedzią na pytanie: "co by było, gdyby...?". Ale Recht wcale nie poszedł na łatwiznę. Francuz, który sam wychował się na komiksach o Thorgalu, umiejętnie wykorzystał prawdę o świecie wykreowanym przez Van Hamme’a i Rosińskiego, nawiązał do kluczowych wątków i bohaterów z odległej przeszłości, a jednocześnie wplótł w nie własne pomysły i postacie. Całość prezentuje się fenomenalnie, bo nie dość, że opowiada wciągającą historię, to przekazuje ważne dla uniwersum i zrozumienia postaci treści. Ogromne zaskoczenie i liczę, że nie ostatnie w tej "Sadze".