"Dobranoc, Pani Iziu"
Boy niemal przez całą swoją literacko-recenzencką karierę był atakowany przez wszelkiej maści obrońców moralności. Nie ma wątpliwości, że to właśnie częstotliwość owych zarzutów i inwektyw obudziła w nim zmysł pełnego pasji polemisty. Żeleński odpowiadał na wszelkie krytykujące jego postawę publikacje z właściwym sobie wdziękiem. Nie inaczej było wówczas, gdy Iza Moszczeńska z "Kuriera Warszawskiego" miała obiekcje wobec jego recenzji sztuki "Tamten" Zapolskiej. W odpowiedzi Boy napisał:
"Nie są te epitety dla mnie niczym nowym; przeciwnie, uważam, że się Pani ze mną obeszła dość łagodnie. (...) Drugi mój tomik zaliczył pewien recenzent do rzędu "utworów kloacznych’’, przy czym w "używaniu brudnych słów i obrazów" dano mi za poprzedników Żeromskiego i... Wyspiańskiego. W dziesięć lat potem autor tej recenzji, dobry staruszek Masłowski, pisał do mnie list z Bydgoszczy z nagłówkiem "Czcigodny Panie"... A dziś raz po raz jakiś ojciec ojczyzny klepie mnie po ramieniu i mówi: "Ach, panie Boyu, czemu pan już Słówek nie pisze!". (...) A teraz, kiedyśmy się już pogodzili - bo pogodziliśmy się, prawda? - opowiem Pani jeszcze jedną autentyczną historię (...): Podczas antraktu w Teatrze Narodowym podszedł do woźnego starszy jegomość i oświadczył: "Proszę pana, niech pan coś poradzi: ja siedzę w krzesłach z córką - młodziutka panienka, prawie dziecko - a przede mną siedzi jakiś jegomość, który się ze swoją damą przez cały akt zachowuje tak niemożliwie, że po prostu nie wiem, co począć z dzieckiem".
Woźny udał się we wskazanym kierunku. Po chwili wraca, nieco pomieszany, i mówi szeptem: "Proszę pana, nic się nie da zrobić. To jest sam redaktor 'Kuriera Warszawskiego'". Dobranoc Pani, Pani Iziu".