Trwa ładowanie...
recenzja
28-05-2013 12:46

Sztuka (niefortunnego?) wyboru

Sztuka (niefortunnego?) wyboruŹródło: "__wlasne
d241hfg
d241hfg

Tak się złożyło, że z całego zasobu dostępnych w języku polskim utworów Doris Lessing dotychczas natrafiałam na same powieści (wliczając w to „Alfreda i Emily”, historię generalnie prawdziwą, przybraną jednak odrobiną fikcji). Nadszedł więc czas, by sprawdzić, czy odpowiadają mi małe formy wychodzące spod pióra noblistki. Wybór padł na najnowszy zbiór opowiadań, opublikowany przez 84-letnią pisarkę na kilka lat przed otrzymaniem najważniejszego z literackich laurów. W jego skład weszły cztery utwory, z których każdy mógłby właściwie pretendować do miana minipowieści, przynajmniej jeśli chodzi o objętość (od sześćdziesięciu kilku do stu czterdziestu stron): tytułowe „Dwie kobiety”, „Wiktoria i Staveneyowie”, „Przyczyna” i „Dziecko miłości”.

Wspólnym mianownikiem tych historii są niefortunne (czy gorsze spośród kilku możliwych) wybory, których konsekwencje ponoszą sami bohaterowie, ich bliscy albo… cały naród. Ta ostatnia sytuacja ma miejsce w „Przyczynie”, jedynym w zbiorze opowiadaniu fantastycznym, opowiadającym dzieje wymarłego przed wiekami fikcyjnego społeczeństwa. Mieszkańcy wybrzeża, podbici przez bardziej ucywilizowanych ludzi pustyni, w ciągu niespełna dwóch stuleci doświadczają przemiany swoich prymitywnych nadmorskich wiosek w spójny i kwitnący organizm państwowy. Potem kolejnych kilkadziesiąt lat – i wszystko sypie się w proch, idą w zapomnienie dopiero co wypracowane tradycje, upadają obyczaje, zanika kultura i elitarna umiejętność pisania. Dlaczego, skoro na tronie zasiadł ktoś, komu władza przypadła nie z dziedzictwa, lecz z wyboru, kto miał być najlepszy?...

Lokalizacja czasoprzestrzenna trzech pozostałych opowieści jest nam o wiele bliższa – to epoka naszych dziadków, rodziców, nas samych – a ich tematyka obraca się wokół relacji męsko-damskich i wynikających z nich zaszłości.

Bohaterki „Dwóch kobiet” (właściwie „Dwóch babć”, bo taki – „Two Grandmothers” – jest oryginalny tytuł opowiadania) , a jeszcze bardziej pozostające na drugim planie ich synowe - których pojawienie się na scenie burzy idylliczny spokój letniego popołudnia, tak przyjemnie spędzanego przez dwie zaprzyjaźnione od dzieciństwa starsze panie, ich dwóch synów i dwie wnuczki - zmagają się ze skutkami pewnego dnia sprzed lat. Dnia, w którym jakiś nieoczekiwany impuls pchnął siedemnastolatka, cierpiącego po śmierci ojca, w ramiona dojrzałej kobiety, rozumiejącej i kochającej go prawie jak własna matka, i też skrycie pragnącej wsparcia emocjonalnego po rozstaniu z mężem. A jego rówieśnik i przyjaciel, zaskoczony i oszołomiony sytuacją, u kogo poszukał pocieszenia? To jasne: u tej, której obecność w jego życiu była dłuższa, niż sięgały jego wspomnienia…

d241hfg

Wiktoria z opowiadania „Wiktoria i Staveneyowie” to ciemnoskóra dziewczynka, wywodząca się spośród najuboższych mieszkańców Londynu. Nagła choroba opiekującej się nią ciotki sprawia, że dziewięciolatka trafia na jeden dzień do domu rodziców młodszego kolegi ze szkoły i poznaje świat, jakiego nigdy dotąd nie widziała, a brat Thomasa, Edward, staje się obiektem jej westchnień. Mijają lata i oto Wiktoria spotyka… nie, nie Edwarda, lecz Thomasa, który, zafascynowany czekoladową pięknością, zaprasza ją do domu. Gdzie jest dwoje młodych, dużo marzeń i mało rozsądku, tam łatwo o namacalne konsekwencje; Wiktoria decyduje się je ponieść sama, lecz czy nie zechce zmienić zdania?...

Najdłuższe z opowiadań, „Dziecko miłości”, jest historią młodzieńca, który otrzymał powołanie do wojska, zanim zdążył zakosztować prawdziwych uczuć. Podczas postoju statku w Kapsztadzie żołnierze zostają zaproszeni na przyjęcie, gdzie James poznaje Daphne – żonę oficera, którego poślubiła prawie bez namysłu jako młodziutka dziewczyna, porzucając dla niego ojczyznę, dom, wszystko, co miała, a który teraz wypełnia „tajne zadania w różnych zakątkach Afryki”. Młoda kobieta znalazła tu co prawda jedną przyjaciółkę, lecz czuje się samotna i desperacko pragnie dziecka, by wreszcie mieć „coś własnego”. Lukę w jej życiu na moment wypełnia James, dla którego ten kilkudniowy poryw uczuć staje się czymś niezwykłym i niezapomnianym. Choć trwa wojna, on wciąż próbuje odnaleźć Daphne i nawiązać z nią kontakt, ale jedyne, co zyskuje, to pewność, że niechcący spełnił marzenie ukochanej… i że jego potomek będzie nosił obce nazwisko i nigdy nie pozna prawdziwego ojca. To jednak wcale nie oznacza, że James ustanie w swych
usiłowaniach, by przynajmniej zobaczyć „dziecko miłości”…

Każde z opowiadań zdradza głęboką znajomość ludzkiej natury – a zwłaszcza tej jej części, która odpowiedzialna jest za podejmowanie irracjonalnych, często niekorzystnych w skutkach decyzji. O tę niekorzystność można by się sprzeczać, bo o ile w „Przyczynie” nie pozostawia ona żadnych wątpliwości, o tyle w pozostałych tekstach, gdzie nie idzie o dobro całego ludu, sprawa nie jest już tak prosta. Czy, na przykład, kolejna wizyta Wiktorii u Staveneyów i jej następstwa przyniosą komuś szkodę? Oczywiście, ona sama będzie musiała się trochę pozmagać z frustracją, ale może ta frustracja byłaby głębsza, boleśniejsza i objęła więcej osób, gdyby Mary sama odkryła tajemnicę? A gdyby James nie uszanował krzywdzącej go decyzji Daphne, czy nie unieszczęśliwiłby kogoś jeszcze prócz siebie i kochanki? Zdaje się, że w takich kwestiach nie ma jednoznacznych odpowiedzi i może właśnie to próbuje autorka przekazać czytelnikom. Jednoznaczny jest właściwie tylko przekaz „Przyczyny”: społeczeństwo, które nie dba o swą historię i
nie docenia literatury, prędzej czy później zginie…

Jedyne, czego brakuje tym bliskim doskonałości tekstom, to trochę więcej pasji, więcej dramatyzmu (jaki znamy chociażby z „Piątego dziecka” czy debiutanckiej, a już świetnej powieści „Trawa śpiewa”) – chociaż może to prawie beznamiętne spojrzenie na opisywanych bohaterów to celowy chwyt, podkreślający dystans, jaki dzieli autorkę od wykreowanych przez nią postaci? Jeżeli nawet nie, to i z tym maleńkim zastrzeżeniem trudno koło nich przejść obojętnie. I niełatwo będzie je zapomnieć, a czyż to nie cecha dobrej literatury?

d241hfg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d241hfg

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj