Szczynukowicz, czyli o apokryfach. Felieton Jacka Dehnela
Jakiej niewiedzy trzeba, jakiego braku wyobraźni, by roić sobie, że bolszewik ot tak mógł wyrżnąć ziemiańską rodzinę i wejść z marszu w jej buty? Wyimaginujmy sobie, ot tak, dla rozrywki. Szczynukowicz, chamidło, brzydal i brutal (wiemy jak wyglądał, widzieliśmy przecież plakaty antybolszewickie z 1920 roku: miał twarz kałmucką albo żydowską, brodę plugawą, zęby zakrwawione i ostre ale niekompletne, w nich nóż, w jednej ręce trzyma nagan, w drugiej – gwałconą dziewicę, a trzecią obala krzyż), podszywa się oto pod Juliusza hrabiego Komorowskiego herbu Korczak jak Fantomas i resztę życia, ponad sześćdziesiąt lat, spędził w nowej skórze.