Szczynukowicz, czyli o apokryfach. Felieton Jacka Dehnela
Zastanawia mnie ten pierwszy: ktoś, kto wymyśla, nie przekleja.Czy to spin-konował – bo przecież nie spin-doktor – zatrudniony przy kampanii (pierwsze posty o Szczynukowiczu pochodzą z maja tego roku, więc rzecz jest zupełnie nowa), wyrachowany łajdak o niezłej orientacji w nacjonalistycznych fantazmatach (i nieco gorszej w historii), czy ktoś, kto pisze to tak, jak dawni twórcy apokryfów, wierząc, że przemawia przez niego Duch Święty? Że oto intuicyjnie dochodzi do prawdy? A każdy z dodających od siebie szczegóły – i te o Branickim, i te o sygnecie, i te o gwałtach, i te o tatuażu: gdzie to się lęgnie? W głowach ludzi zwyczajnie niegodziwych, czy nawiedzonych?