Moralne, czyli po myśli władzy
Szafowanie hasłami o odnowie moralnej należą do stałych zagrywek rządzących wszelkiej maści. Już Sienkiewiczowski Kali nauczył nas, że "moralne" znaczy mniej więcej tyle, co "zgodne z własnymi interesami". Slogany dotyczące tego, co etyczne, służą zazwyczaj przeniesieniu kwestii dotyczących poglądów na grunt wydumanej, użyjmy tego wzniosłego wyrazu, aksjologii. O moralności odmienianej przez wszelkie przypadki w propagandowych wystąpieniach Głowiński pisze:
"Trudno o słowo, z którym wiązałoby się więcej sprzecznych intencji i wyobrażeń. Dla ojca Pirożyńskiego moralne było to wszystko, co nie dotyczyło spraw płci, dla współczesnego aparatczyka moralne jest to wszystko, co nie przeszkadza mu w wykonywaniu nieograniczonej władzy. (...) Jako czyny moralne kwalifikuje się to, co w każdej innej moralności - tak religijnej, jak laickiej - zostałoby potępione, np. donosicielstwo. Na tzw. szkoleniach ideologicznych ZMP bez zażenowania uczono, że donos jest czynem wysoce moralnym i godnym najwyższej pochwały, jeśli demaskuje wroga klasowego i służy partii. Nie przypadkiem na bohatera i wzór dla młodzieży kreowano Pawlika Morozowa, który zadenuncjował własnego ojca. Ta oficjalna aprobata delatorstwa w formie jawnej powróciła w roku 1968. Pojawiły się i w prasie, i w bezpośrednich działaniach "wychowawczych" apele o donoszenie. Kiedy mówię o komunistycznym modelowaniu słowa "moralny", celowo analizuję ten szczególnie drastyczny przykład; nic lepiej nie pokazuje, jak daleko
ono odeszło od intuicji i odczuć obowiązujących w kulturze europejskiej (...)".